Podobno do tego kościoła przychodziły na poranną mszę kurtyzany, w bocznej kaplicy pochowano św. Monikę, matkę która płakała o syna, Caravaggio na pierwszym planie pokazał brudne stopy pielgrzyma, a Rafael zostawił fresk Izajasza. Śniadanie na bogato.
Wiesz, zadawanie się z Tobą nie przysparza popularności, ciągłe bronienie się i udowadnianie, że nie jest się wielbłądem po ludzku męczy. Ale w sumie od początku nie było różowo – w końcu zamiast „Syn Boży” częściej nazywali Cię „żarłok i pijak”. Czasami chciałbym być niewidzialny, nieznany, zwolniony z obowiązku ciągłej gonitwy za Tobą. Bo Ty nie idziesz, Ty biegniesz, tak szybko, że czasami brakuje tchu. Może dlatego najczęściej można spotkać się w drodze, na ulicy, przy szybkim śniadaniu, bo zaraz pójdziesz dalej. Uzdrów to moje lenistwo i brak odwagi, zabierz mi pragnienie bycia w tym, co znam i ogarniam, w czym czuję się pewnie. Daj, abym nie bał się narazić swojego wysokiego i świętobliwego autorytetu, aby usiąść w ławce renesansowych kurtyzan i przyznać się, że to jest mój Kościół.
Tyle na dzisiaj, nie mam wiele czasu – wprawdzie sobota, ale trzeba biec na uczelnię. Może chociaż w tym zabieganiu jestem choć trochę jak Ty.