Jakie jest życie współczesnego singla? Dość trudne. Z resztą jakiego singla, to brzmi zbyt ekskluzywnie. Na wsi jesteś po prostu „starą panną” lub „starym kawalerem”. Generalnie człowiekiem zbrakowanym, niepełnym, trochę niższego rzędu niż pozostali. Bo przecież czegoś Ci brakuje, są funkcje, których nie pełnisz, a to one w opinii potocznej są gwarantem szczęścia. Dziwak z Ciebie i tyle. Nikt Cię nawet nie zapyta, co Ty sam o tym sądzisz. Po prostu coś Ci w życiu nie poszło. Możesz mieć wykształcenie, wymarzoną pracę i spełniać się pod innymi względami – to nadal nic nie będzie znaczyć. Twoje zapewnienia, że jest Ci dobrze nic nie dadzą, bo „Niby co innego masz powiedzieć”. Wszystko to jest Twoją winą, bo przecież społeczeństwo stawia jasne wymagania: mąż, dzieci, dom i samochód. Wszystko jasne, tylko Ty się nie stosujesz. Pewnie coś z Tobą nie tak. Opcje są dwie albo nikt Cię nie zechciał, albo Ty sama jesteś zbyt egoistyczna, aby związać się z drugą osobą. Być może chcesz uniknąć odpowiedzialności i wszelkich obowiązków z tym związanych. Świetnie przemawia za tym fakt, że nie lubisz zupy grzybowej, co całkowicie dyskwalifikuje Cię w kategorii żony. Bo niby co masz tej drugiej stronie do zaoferowania? Rodzinne życie związane jest z odpowiedzialnością i dużą liczbą obowiązków, a Ty zapewne chcesz ich uniknąć. Musisz pogodzić się z tym, że wszyscy wkoło wiedzą lepiej od Ciebie, jak powinno wyglądać Twoje życie, wiedzą nawet lepiej niż sam Bóg. Snują nad Tobą czarne scenariusze jakby chcieli Cię zastraszyć, a wszystko to opatrzone hasłem : „To dla Twojego dobra”. Bo przecież człowiek bez rodziny nie może być szczęśliwy, Twój scenariusz na przyszłość musi być w smutnych barwach, a Ty nie zagrasz w uroczej komedii romantycznej, ale w ponurym filmie jednego aktora. Najważniejsze argumenty: „Bo wszystkie Twoje koleżanki mają już rodziny” i drugi „Zostaniesz sama jak palec!!!”. Nie możesz nawet swobodnie rozmawiać o swoich rozterkach, bo jak z automatu trafia Cię argument :” Bo we dwoje byłoby inaczej”. Nieważne czy czujesz się samotna, chora czy przemęczona, a może akurat nie masz gdzie mieszkać. Pewne jest jedno, z mężem ten problem by nie istniał. Aż Cię korci, żeby podsumować życie tych wszystkich „ szczęśliwych małżonków” podawanych Ci za przykłady, które absolutnie Cię nie inspirują. Wręcz odwrotnie wiele jesteś w stanie poświęcić, aby nie znaleźć się w takim punkcie życia jak oni. Czy każdy z tych par gra w komedii romantycznej? Czy są to opowieści o wielkiej miłości, która z dumą swoim życiem obrazuje innym miłość Boga? Czy zawsze dominują radosne kolory, a może zdecydowanie częściej ujrzysz tam szarość i ponurą rutynę? Z grzeczności nie wypowiadasz się na ten temat, wszak każdy decyduje za siebie. Chciałabyś jednak, aby Tobie też dano taką możliwości. Widzisz już, że nie jesteś rozumiana. Nawet jeśli ktoś z grzeczności Ci przytakuje, wiesz, że Twój argument iż „chcesz czegoś więcej” nie znajduje uznania, a Ty sama postrzegana jesteś jako naiwna idealistka. Z czasem zastanawiasz się, czy wszystko z Tobą w porządku, skoro wszyscy wkoło wmawiają Ci, że coś jednak jest nie tak, to może warto się zastanowić…
Czy normalnym jest to, że nie chcesz robić czegoś tylko po to, aby dać innym poczucie spełnienia? Czy dziwnym jest to, że chcesz żyć w Prawdzie i nie masz zamiaru niczego sobie wmawiać i udawać tylko dlatego, że „nadszedł Twój czas” ? Czy normalnym jest, że nie chcesz być traktowana jak zbrakowany mebel?
Nie widzę tu żadnych nieprawidłowości. Nie rozumiem natomiast dlaczego inni nie dają Ci szansy na to, aby z godnością przeżywać obecną samotność. Aby się nią delektować i zabierać to, co daje najlepszego. Przecież to stan jak każdy inny. Samotna nie musi znaczyć osamotniona, a osamotniona nie jest równoznaczne z potrzebująca mężczyzny. Dlaczego traktowana jesteś jak część tłumu, który rytmicznym krokiem, w tym samym tempie maszeruje w tę samą stronę? Albo jak produkt ze sklepowej półki, któremu upływa termin przydatności? Za pół ceny, ale jednak sprzedać, wypchnąć bo pójdzie na zmarnowanie. Dlaczego inni nie widzą w Tobie odrębnej jednostki, która ma swoje potrzeby, swoje tempo i swoją wrażliwość. Osoby która nic nie musi i ma prawo żyć po swojemu. Dlaczego nie dostrzegają w Tobie tej potrzeby bycia uznaną za dobrą i pełnowartościową tu i teraz? Nie kiedyś, nie jak założysz rodzinę, nie kiedy się dopełnisz drugą osobą, ale tu i teraz. Dlaczego nie cieszą się Twoimi zaletami, a jedynie czekają kiedy ktoś inny będzie mógł skorzystać? Dlaczego dobro, które próbujesz usilnie w sobie wytworzyć nic nie znaczy bez odbiorcy w postaci JAKIEGOKOLWIEK męża? I wreszcie dlaczego nie ufają Ci, że będziesz starać się pomnażać dobro bez względu na swój stan cywilny? Dlaczego boją się, że sama sobie nie poradzisz, przecież jeszcze nie zginęłaś, a to już przeszło cztery lata? Dlaczego nie rozumieją, iż fakt że nie oddajesz siebie tej jednej jedynej osobie wcale nie oznacza, że zatrzymujesz wszystko dla siebie?
Dużo bólu czuję w tym tekście. A może warto byłoby napisać o tym, co dobrego mieszka w singlu? Może taki tekst przeczytają Ci, którzy Cię krytykują za Twój wybór drogi życiowej? Singli na świecie coraz więcej, sporo z nich żyje aktywnie, działa, pomaga. Napiszesz i o nich? Pozdrawiam i życzę wytrwałości w realizacji Twojego powołania!