Rozmowa z ks. dr. Robertem Wielądkiem, duszpasterzem rodzin diecezji warszawsko-praskiej, rekolekcjonistą, misjonarzem miłosierdzia. Pomaga małżeństwom i rodzinom w budowaniu relacji.
Jest czas Wielkiego Postu. W wielu parafiach odbywają się rekolekcje. Czym są rekolekcje?
– Jan Paweł II pisał w „Tryptyku Rzymskim”: „Zatrzymaj się. To przemijanie ma sens”. Rekolekcje są czasem zatrzymania i przemyślenia swojego życia w kontekście relacji z Bogiem, z drugim człowiekiem, moją rodziną i samym sobą. Najważniejsze jest, co z rekolekcji przyjmę i zacznę wprowadzać w swoim życiu. Rekolekcje nazywane są ćwiczeniami duchowymi. Zakładają pewien wysiłek, który na końcu przynosi radość.
Papież Franciszek w orędziu na Wielki Post zaproponował nam kierunek: Przyjrzyj się swojej miłości.
Jak to rozumieć: Przyjrzyj się swojej miłości?
– Żeby kochać muszę zrobić bilans w swoim życiu. Po pierwsze, czy jestem kochany? Każdy z nas nosi w sobie jakieś braki w miłości. Osobą, do której zawsze mogę z tym przyjść jest Bóg. To jest niezwykłe odkryć, że miłość Boga jest niezmienna, nie jest chimeryczna, nie jest porzucająca. Miłość Boga jest bezwarunkowa. Ale też miłość Boga jest wymagająca.
Jak taką miłość zrealizować w spotkaniu z drugim człowiekiem, w rodzinie, w pracy?
– Z miłością związany jest wybór osoby i moja decyzja. Następnie jest to troska, żeby ten drugi był prawdziwie szczęśliwy i przy mnie rozwijał się. A to wymaga zbudowania relacji. Najpierw muszę zbudować most relacji z drugą osobą, żeby potem na środku tego mostu się spotkać.
Jak zbudować ten most relacji?
– Gdy małżonkowie w kryzysie przychodzą do mnie, do poradni, okazuje się, że źródłem konfliktów jest sposób wyciskania pasty do zębów, ręcznik nieodłożony na swoje miejsce, masło inaczej otwierane. Wyobrażenie o miłości jest ponad naszymi głowami, a drobne rzeczy nas rozkładają. Miłość przejawia się w tysiącach drobnych szczegółów. Buduje się ją przez codzienne rzeczy, które robię ze względu na tę osobę.
Miłość ma swoją dynamikę. Można wyróżnić jej części składowe. Na pewno jest to przyjęcie i zaakceptowanie drugiej osoby, przez pokazanie, że jest dla mnie ważna: Jestem przy tobie, widzę twoje piękno. Jesteś wyjątkowy i niepowtarzalny. Po drugie, umocnienie drugiej osoby. Jestem przy tobie, ale nie w taki sposób, żeby wytknąć twoje słabości, ale żeby pomóc ci odkryć twoje zdolności i talenty. Prawdziwa miłość jest również wymagająca. I tego boimy się w miłości. A motorem napędzającym do zmiany siebie jest właśnie miłość drugiej osoby, która wspiera i wymaga. Stawiam przed tobą zadania po to, żebyś rozwijał się. Bardzo lubię przywoływać obraz dziecka, które uczy się chodzić. Rodzice stoją w pewnej odległości z wyciągniętymi rękami. Co mówią? Chodź do mnie. Potrafisz. Jestem przy tobie. Dasz radę. Jeszcze jeden krok.
Z tego wynika, że miłość jest również wymagająca dla osoby, która chce ją wyrażać, gdyż najpierw trzeba być uformowanym. Trzeba przejść proces pokochania siebie, żeby umieć drugiego podnieść, afirmować i pokierować ku rozwojowi.
– W budowaniu relacji miłości ważna jest pewna kolejność. Nie można zacząć od wymagań. Dopiero na miłości, która jest uzewnętrzniona w przejawach czułości, ciepła, dobroci, troski można budować relację. I czasem tego trzeba nauczyć się. Prawdziwa miłość to kocham ciebie, jesteś dla mnie ważny, doświadczasz tego. Dlatego stawiam przed tobą zadania. Jeśli nawet w imię takiej miłości pojawią się łzy, to nic. Ks. kard. Wyszyński mówił, że piękne rzeczy muszą nas kosztować.
Co zrobić, jeśli tę miłość daję w małżeństwie, w wychowaniu dzieci a nie ma wzajemności?
– Nie zawsze jest dar wzajemności. Jeśli mówimy o miłości bezwarunkowej w stosunku do współmałżonka, do dzieci, to trzeba wiedzieć, skąd ją czerpać.
Mamy Wielki Post i trzeba postawić sobie pytanie o jakość mojej relacji z Bogiem. To jest moje osobiste doświadczenie. Nauczyłem się tego od Jana Pawła II. On, co tydzień spowiadał się. Ja staram się być u spowiedzi, co dwa tygodnie. Dla mnie takim momentem afirmacji, ale też postawienia wymagań jest rozgrzeszenie. W imię miłości zostają mi odpuszczone grzechy, ale też – idź i nie grzesz więcej.
Miłość bezwarunkowa to nie znaczy, żyj jak chcesz. Nie. Kocham cię, przyjmuję i wymagam. W mówieniu o miłości trzeba pokazać cały jej realizm. Miłość to jest trud, zmaganie się z sobą, przekraczanie siebie, swoich lęków, wyrażanie trudnych emocji. To wszystko jest również miłością.
Żeby to wszystko miało miejsce, trzeba najpierw dać się pokochać Jezusowi.
– Tak. To jest fundament. Bywa, że ludzie wiele trudu wkładają w budowanie relacji, angażują się maksymalnie. I w pewnym momencie ona zaczyna się sypać. Dlaczego? Bo nie było fundamentu. Wtedy przychodzi rozczarowanie miłością. Prawdziwa relacja z Bogiem będzie przekładała się na moje relacje z drugim człowiekiem. Św. Paweł o tym mówi: Jak możesz mówić, że kochasz Boga, którego nie widzisz, jeżeli nie kochasz człowieka, którego widzisz.
W Wielkim Poście jest czytana m.in. ewangelia o „Dobrym Samarytaninie”. Jakie tam znajdujemy wskazówki dla siebie?
– Po usłyszeniu tej ewangelii, może zrodzić się myśl; no tak, trzeba sobie pomagać i trzeba być miłosiernym. Dopiero głęboka lektura tekstu pozwala nam dostrzec, że tym poranionym człowiekiem, to ja jestem. Wielki Post to jest czas, w którym Jezus przychodzi i mówi – pozwól, że to ja tobą zaopiekuję się. W Wielkim Poście nie chodzi o to, żeby odkryć prawdę o sobie i na tym zatrzymać się. To jest droga Judasza. My mamy odkryć prawdę o sobie i z tym pójść do Jezusa. To jest droga Piotra.
Wielki Post doprowadza nas do najważniejszego wydarzenia w chrześcijaństwie, w wierze, a może i w życiu osobistym, do zmartwychwstania Jezusa Chrystusa. Jaką miłość pokazuje nam zmartwychwstały Jezus?
– To jest miłość, do której będziemy zawsze dorastać. Zmartwychwstały Jezus idzie do Wieczernika, do uczniów, którzy go zostawili i zdradzili. Przychodzi i mówi: „Pokój wam”. Kocham was. Największym przymiotem Boga jest jego miłosierdzie. On taką miłość nam pokazuje i tak nas kocha. Za taką miłością tęskni każdy z nas. Nie chcemy być kochani warunkowo. I taka miłość daje impuls, że mogę coś z sobą zrobić.
Ale ktoś może powiedzieć: Łatwo tak mówić. Mnie zostawili. Nie mam nikogo. Św. Franciszek mówił, że zawsze możemy kochać i zawsze możemy doświadczać miłości. Nie czekaj z założonymi rękami, tylko idź do ludzi z miłością. Ona wróci do ciebie.
Rozmawiała Beata Chojnacka
Duszpasterstwo Rodzin Archidiecezji Warszawskiej