Właśnie usłyszeliśmy w czasie posypywania przez kapłana naszej głowy popiołem słowa:” Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”. Na części z nas nie robi to specjalnego wrażenia bo po pierwsze uważamy się za nawróconych, a po drugie w Ewangelię oczywiście wierzymy. Ale Wielki Post to post i na jego końcu nie ma choinki, prezentów i smażonego karpia, więc trzeba się jakoś przygotować.
Najpopularniejszą bodaj formą przygotowania się w Wielkim Poście na święta Wielkiej Nocy są postanowienia pokutne, te zaś dzielą się na dwa rodzaje. Jeden rodzaj postanowień, to wyrzec się w tym czasie rzeczy ewidentnie złych np. picia alkoholu, palenia papierosów czy obmawiania naszych bliźnich.
Drugi rodzaj, to zrezygnowanie z rzeczy moralnie obojętnych, ale przyjemnych, np. jedzenia słodyczy. Oczywiście trudno to lekceważyć, dobro – nawet chwilowe – też ma swoją wartość. Nie trzeba jednak dodawać, że wraz z pierwszą godziną po Zmartwychwstaniu wracamy do naszych nałogów i ogłupiających przyjemności. Obowiązek spełniliśmy, a teraz” Hulaj dusza, piekła nie ma”, oczywiście aż do następnych postanowień czyli w praktyce do Adwentu i Nowego roku.
Otóż nie negując sensu postanowień i wyrzeczeń, tak naprawdę z nawróceniem wiele one wspólnego nie mają. Greckie słowo metanoia, które słyszymy w Okresie Wielkiego Postu, oznacza przemianę myślenia, przemianę umysłu i ducha. Dobre uczynki mogą być oczywiście pewną pomocą, nawet są konieczne, ale nie zastąpią metanoi.
Przemiana myślenia wymaga… myślenia. To nie jest dla wielu z nas ulubione zajęcie. Trzeba najpierw zobaczyć swoje przeszłe i teraźniejsze życie, zobaczyć w prawdzie i rozumnej refleksji. Tu nie chodzi o to by na kilka tygodni zacisnąć zęby i wytrzymać w postanowieniu, chodzi o to by bez zaciskania zębów i prężenia duchowych muskułów zatrzymać się i pomyśleć po co żyję (refren religijnej piosenki)
Genialnie to określa św. Paweł wzywając abyśmy odmienili się w myśleniu naszym. To jest ujrzenie rzeczywistości którą znamy w innym świetle, w świetle Ewangelii. To jest Wielki Post. I to jest przed nami.
Jestem kustoszem (pracuję na Wydziale Nauk o Wychowaniu UŁ), a prywatnie miłośnikiem górskich wędrówek. Kiedyś, przez wiele lat wspierałem młodzież i narzeczonych w ich wędrówkach, może nie po górach, ale równie nieprzewidywalnych i ciekawych szlakach na drodze do sakramentu małżeństwa. Prowadziłem spotkania formacyjne. Czas ten pełen inspirujących rozmów i przemyśleń zaowocował upodobaniem do zgłębiania Pisma Świętego i poszukiwania coraz to wartościowszych sposobów na jego osobiste odczytywanie.