Różne książki spotykają człowieka. W miękkich i twardych okładkach. Zmarłych i żyjących autorów. Polskie i zagraniczne. W oryginale i tłumaczeniach. Wśród książek są takie, do których się wraca. Jedną z takich stał się dla mnie „Obywatel Stuhr”, który tydzień temu wpadł mi w ręce.
Utrzymana w patriotycznej tonacji – pod względem graficznym, z okładką jak z dawnego albumu (pamiętają Państwo takie fotografie wklejane do albumów z czarnym kartkami?). Zapowiada się nieźle. Jeszcze bardziej obiecująco przedstawia się zawartość – dwie obywatelskie rozmowy Ewy Winnickiej i scenariusz filmu fabularnego z komentarzami reżysera, całość okraszona zdjęciami.
Najpierw na kartach książki przesłuchujemy obywatela Stuhra Jerzego. Aktor opowiada o latach 1955-2014. Są historie znane z poprzednich publikacji reżysera, są i nowe przemyślenia. Wszystkich tematów poruszonych w rozmowie wymienić nie sposób (swoją drogą fantastyczny materiał do dyskusji, polemik, wyrazów zachwytów i uwielbienia). Jeśli miałabym podać jedno najważniejsze słowo dla aktora, to byłaby to wolność. Jerzy Stuhr mówi o niej tak:
A ja powtarzam sobie wielką maksymę Josifa Brodskiego o różnicy pomiędzy człowiekiem zniewolonym a człowiekiem wolnym (…). Otóż człowiek zniewolony w wypadkach ekstremalnych, takich jak wojny, kataklizmy, nieszczęścia, zawsze będzie winił innych, natomiast człowiek wolny w tych samych okolicznościach zawsze będzie winił siebie. Nauczyłem się tego, że jeśli tylko coś mnie ugryzie, w pierwszej kolejności pytam siebie: Co zrobiłem nie tak? Po co tam lazłem? (…) A ja się uczę, żeby nie popełniać tych samych błędów. Ta maksyma daje mi wiele siły, a poza tym wyzwala mnie z agresji. Kiedy weźmie się ją do serca, nawet najbardziej surrealistyczne sytuacje są do zniesienia.
I tej wolności, wyrażającej się na tysiąc sposobów, profesor broni z całego serca. I bardzo dobrze.
Następnie do głosu – co ważne odpytywany niezależnie – dopuszczony został obywatel Stuhr Maciej. Chronologicznie wspomina lata 1981-2014. To też historia życia – głównie dojrzewania artystycznego (od kabaretu, komedii po członka zespołu Krzysztofa Warlikowskiego), określania siebie i swojego miejsca w świecie. Maciej Stuhr zauważa:
Czasem myślę, że jedna rozmowa taka jak nasza albo wyjście do baru z kolegami wymaga ode mnie mniej więcej tyle samo czasu i poświęcenia co uratowanie czyjegoś życia.
To zdanie skłoniło mnie do refleksji nad czasem. Sprowokowało – w kontekście innych wypowiedzi – do postawienia sobie pytań o to, na co najwięcej czasu poświęcam, co jest dla mnie najważniejsze. Co więcej, czy pamiętam o prostych czynach, które nadają życiu sens: zostaniu (choć potencjalnym) dawcą szpiku, dostrzeganiu dobra w ludziach, segregowaniu śmieci, sprzątaniu psich odchodów, dbaniu o estetykę otaczającego świata, a przede wszystkim o spotkaniach i szczerych rozmowach o sprawach najważniejszych?
Obie te rozmowy, z tego, co do tej pory napisałam, wydają się śmiertelnie poważne. Nie tylko tak jest. W wypowiedziach Stuhrów nie brak fascynacji życiem, dostrzegania absurdów, gorzkich, ale też pełnych humoru stron życia w Polsce. A także cudownej (auto)ironii.
Co czeka po lekturze rozmów? Zajmujący ponad połowę publikacji scenariusz filmu „Obywatel”. Tutaj czytelnik ma do wyboru dwie drogi. Pierwsza, to stwierdzenie, że może się tam zajrzy i przeczyta po obejrzeniu filmu, dziwne to takie, poza tym po co to czytać – nie będzie niespodzianki w kinie. Druga – nie ukrywam, że mi bliższa, i co więcej moim zdaniem szalenie fascynująca – to oddanie się lekturze. A to nie lada gratka z wielu powodów:
Wymieniać można jeszcze wiele powodów, dla których warto sięgnąć po książkę „Obywatel Stuhr”. Jednak, Obywatelko i Obywatelu, wykonaj 100% normy i przeczytaj ją w najbliższym planie lekturowym!
Obywatel Stuhr. Z Jerzym i Maciejem rozmawia Ewa Winnicka, Wydawnictwo Znak, Kraków 2014, ss. 283.
Miłośniczka tekstów różnej treści, różnych dat i form. Uzależniona od herbaty, liter i dźwięków – bezskutecznie namawiana na terapię w tym zakresie. Zdaniem przypadkowych towarzyszy podróży, bywa skrzyżowaniem konfesjonału z kozetką, dla przyjaciół jest po prostu obecna (na wariackich papierach). Śpi, budzi się i funkcjonuje w otoczeniu książek i płyt. Wyrodna córka swej matki chrzestnej. Bezwzględna filosemitka. Uwielbia spotkania z ludźmi i gry planszowe. Prowadzi bloga o książkach http://wytworyczarnejsztuki.wordpress.com.
Świetna recenzja, lepiej bym tego wszystkiego nie ujęła :) Cytaty, które Pani przytoczyła, też należą do moich ulubionych. I ja także postanowiłam przeczytać scenariusz przed obejrzeniem filmu – ciekawość mnie zżerała, a poza tym chciałam poczuć się jak aktor, który dostaje scenariusz i ma zdecydować, czy zagra w tym filmie. A na „Obywatela” na pewno się wybiorę do kina!
Pani Martyno, dziękuję za miłe słowa. :) Co do „Obywatela” – wybieram się na przedpremierowy seans jutro i już nie mogę się doczekać.
U mnie w miasteczku na razie niestety nie ma „Obywatela” w kinie, ale mam nadzieję, że się doczekam :)
Pani Martyno, warto czekać! :) Na razie niemal dobę czekam na moderację recenzji. Ale jeśli chciałaby Pani ją przeczytać prędzej zapraszam na http://wytworykinematografii.wordpress.com/2014/11/07/6-prawd-obywatela-jerzego-stuhra/. Dobrego weekendu!