Kochamy święta Bożego Narodzenia. Za kolędy, za suto zastawiony świąteczny stół, za uginającą się pod ciężarem ozdób choinkę, za spotkania z bliskimi z całego kraju, za górę prezentów, za tłum, co o północy 'Podnieś rękę, Boże Dziecię…’ wyśpiewuje pod niebiosy. A zapominamy o tym małym Szczególe, który kwili sobie na sianku.
Zapominamy, że ten dzień radości, to dzięki Niemu. To On tu jest jubilatem, dla Niego to wszystko. A On się nie cieszy. I Jego Matka chyba też, bo jest świadoma, że za pół roku pod krzyżem znów będzie cierpieć. Józef stary już dostaje palpitacji na myśl, że do Egiptu trzeba będzie uciekać. Wół i osioł marzną na kość, a ze żłobu nie ma nawet czego skubnąć, bo Dzieciątko zasnęło.
Oni mają powód do smutku. Ból, zimno, tęsknota za rodzinami, bo jeszcze nie czują się taką Świętą Rodziną, za jaką my ich uznaliśmy. Oni naprawdę cierpią. Każdy ich dzień to olbrzymia ofiara. Ale jedno ich od nas różni. Nadzieja w sercu. Ta, która jeszcze nie zgasła. Ta, która nie pozwala się uskarżać. Ta, która daje siły do czynienia niemożliwego.
Pewnie ktoś rzuci na odchodne, że po co to wszystko? W końcu i tak na każdego przyjdzie pora, i każdy będzie musiał zamknąć oczy na wieki. No i czego się boisz?! Przeszedłeś przez narodziny, ból dorastania, niewdzięczność wieku średniego, cierpienia i choroby starości… Czy po całym dniu boisz się zasnąć? A nawet, jeśli sen zmorzy już w południe, czy przed szesnastą, to chyba mi nie powiesz, że wcześniejszy spoczynek to przykra wizja? Sen bowiem jest namiastką śmierci…
Wizja dzisiejszego wpisu trochę się zmodyfikowała podczas pisania, ale cieszę się, że zeszła na taki tor. Trochę bardziej świąteczno-melancholijny. W ogóle chyba taki klimat już pociągnę do świąt, a potem znowu ruszymy z tym światem, bo w końcu sylwester czeka… Na koniec – łapcie piosenkę zmarłego niedawno Bogusia Smolenia, która świetnie pasuje do tych moich kombinacji wieczornych.
Wasz wieczorny Magaś ;D
Ps. Ach, i czytajcie Artura, bo to naprawdę świetny gość! A facebooki kłamią.
Przyjaciel mój opisał mnie ongiś w sposób następujący: „Polski uczony, eseista, niedoszły przyszły etnolog, z zamiłowania dekadent, serdeczny przyjaciel. Doskonały przykład człowieka oświeconego. Co tu więcej mówić?” Pewnie niewiele w tym prawdy, ale brzmi fajne :D