Chyba każdy uczeń zna ten czas wyciągania ocen na koniec roku, aby świadectwo jakoś wyglądalo. Jedni starają się o stopnie bardzo dobre i świadectwo z wyróznieniem, albo chociarz 4,5. Ale… są osoby, które potrafią (jak mój kolega z klasy) zaliczyć w ciągu 2 tygodni cały rok szkolny z 8 przedmiotów (tyle miał zagrożeń, a jednak zdaje)
Ale inny, mało religijny, chociaż chodzi do Kościoła w niedzielę, próbował zaliczyć język rosyjski, który szedł mu bardzo opornie. Był na kilku poprawach i miał przychodzić dalej. Nagle zaczął mniej przeklinać, poprawił zachowanie. Od kilku dni odmawiał codziennie cały różaniec. Obiecał Bogu, że jeśli zaliczy ten rok będzie się przez dłuższy czas codziennie intensywnie modlił i do świąt Bożego Narodzenia nie będzie wchodził na niektóre strony.
Zapytałam, na ile czasu starczy mu zapału. Mówi, że dotrzyma obietnicy. Zobaczymy. Niestety, podejrzewam że kolegom nie powiedział o swoich postanowieniach. Jest zadowolony ze swoich osiągnięć. Inna ranga, ja walczę o 4 i 5, a inni o 2. Często jest to zasługa lenistwa, ale czy szanujemy swoje zdolności? Czy dziękujemy za nie Bogu? Czy modlimy się nie tylko w sytuacjach dla nas niekorzystnych?
Licealistka, osoba wierząca i praktykująca (chociaż obecnie nie jest to oczywiste połączenie. Mam bzika na punkcie wiary i muzyki :) Mam świadomość tego, że współcześnie bycie Chrześcijaninem nie zawsze jst pozytywnie odbierane, ale… nie potrafię i nie chcę żyć inaczej!