Kolejny raz kończę rok szkolny, zaczynam wakacje i kończę pewien rozdział mojego, jeszcze dosyć krótkiego życia. Znowu cieszę się z większej ilości czasu wolnego, ale…. No właśnie, pierwszy raz nie w pełni jestem z tego zadowolona. Z jednej strony od września marzyłam o tej chwili ale z drugiej…
Jak od czasów przedszkola poszłam do kościoła na Mszę kończącą ten rok szkolny. Niby nic nadzwyczajnego ale jeszcze kilka lat temu nie miałam szans na miejsce siedzące, a dzisiaj bez problemu i jeszcze kilka ławek było wolnych. Nie wiem, co się dzieje. Nawet wymówek nie mieli.
Po drugie, chyba za bardzo w tym roku zaprzyjaźniłam się z klasą III , która właśnie odeszła. Polubiłam wiele osób i nie wyobrażam sobie szkoły bez nich. Pewnie z większością z nich już nigdy nie porozmawiam.
Licealistka, osoba wierząca i praktykująca (chociaż obecnie nie jest to oczywiste połączenie. Mam bzika na punkcie wiary i muzyki :) Mam świadomość tego, że współcześnie bycie Chrześcijaninem nie zawsze jst pozytywnie odbierane, ale… nie potrafię i nie chcę żyć inaczej!