Z s. Alojzą Hornowską loretanką, wieloletnią animatorką Rodziny Loretańskiej i konferencjonistką rekolekcji weekendowych dla osób świeckich w Sanktuarium Maryjnym w Loretto, które przeżywa 90 lat swego istnienia, rozmawia Brygida Olędzka CSL.
Czternaście lat życia w Loretto. Czy bardzo się zmieniło w tym czasie?
– Było dużo zmian i nadal Loretto się zmienia. Tutaj dokonują się zmiany zewnętrzne, które są widoczne dla oka, ale myślę, że bardzo dużo dokonuje się zmian wewnętrznych, których nie widzimy. Te zmiany dotykają nas i ludzi, którzy tutaj przybywają. I to najbardziej nas cieszy, ale chyba najbardziej cieszy Serce Maryi i Jezusa, którzy tutaj tych ludzi niejako zapraszają, na różne sposoby i dotykają serca. Łaska w tym miejscu bardzo się rozlewa, dotyka i przemienia. I to jest najpiękniejsze, co się dokonuje w Loretto.
Jeśli dobrze policzyłam jest Siostra animatorką Rodziny Loretańskiej od 19 lat?
– Tyle istnieje Rodzina Loretańska, bo została założona w 1999 roku, a ja przyszłam, gdy już miała rok. Na początku, pierwsze trzy lata, ks. Waldemar Kozłowski jako kapelan w Loretto, towarzyszył tym ludziom, ale gdy zaczęłyśmy pisać listy, to podpisywała także s. Przełożona i ks. Waldemar. I kiedy w 2002 r. ksiądz został zabrany z Loretto, to Rodzina Loretańska została powierzona na krótko s. Bogumile Kaczorek, a później ówczesna s. Przełożona była odpowiedzialna za Rodzinę Loretańską, ale większość zadań już mi zlecała. Byłam na takim zleceniu wysłania czy napisania jakichś listów. Potem Matka Generalna zdecydowała, że mam przejąć to zadanie w całości. Chociaż początkowo przyszłam do Loretto z misją animacji zakonnej, ale wtedy Matka powiedziała, że na razie, dopóki nie znajdzie animatorki, mam wziąć pod opiekę Rodzinę Loretańską. No i tak to trwa do dzisiaj.
Jaką rolę widzi Siostra dla członków świeckiej gałęzi loretańskiego charyzmatu?
– Ja nade wszystko widzę to jako wsparcie duchowe. Myślę, że ludzie, którzy poświęcają się Matce Bożej, a tak to czynią członkowie Rodziny Loretańskiej – poświęcają Jej modlitwę, pracę, cierpienie – najpierw ci ludzie byli przez Nią zaproszeni do tej współpracy, zostali pociągnięci do szczególnej miłości. Ona w tym miejscu rzeczywiście pociąga. Każdy członek Rodziny Loretańskiej doświadczył najpierw jakiejś czułości Maryi, Jej obecności w tym miejscu, został zainspirowany Jej obecnością, domem loretańskim, jego atmosferą, bo to ludzie często podkreślają, że zapragnęli być blisko Maryi. I dlatego chętnie się włączają, bo dużo korzystają z modlitw – bo to jest wzajemna wymiana duchowa. Ale też dużo jest ludzi, którzy będąc członkami Rodziny Loretańskiej bardzo wzrastają duchowo. Będąc animatorką tyle lat, widzę to na podstawie ich wypowiedzi i listów, które piszą do nas. A piszą nieraz przepiękne listy, uczę się od nich wiele. Tak to jest, że my kiedy słyszymy o jakiejś sprawie, to też uczymy się, jesteśmy zawsze uczniami. Czyli Maryja jest tą, która inspiruje, która prowadzi. I zauważam, że ci ludzi mówią, że codziennie się modlą, codziennie odmawiają jakąś modlitwę. Każdy sam wyznacza sobie jakąś modlitwę, to też zależy od więzi z Matką Bożą. Niektórzy postanowili sobie, że będą odmawiać codziennie litanię loretańską, albo chociażby „Pod Twoją obronę”, albo cząstkę różańca. Potem to też się zmienia, czasami więcej modlitw odmawiają, zaczynają chodzić częściej do kościoła, albo też kiedy doświadczają różnych prób, różnego rodzaju cierpienia swojego, bliskich, to jak mi piszą w listach, oddają to Matce Bożej, ofiarowują. I to jest niesamowicie piękne, że człowiek potrafi to oddać i cieszyć się. Niektóre listy są bardzo wymowne, mogłabym zacytować wypowiedzi niektórych osób, które w zadziwiający sposób dotknięte są łaską Bożą, przyjmują dar cierpienia i tak je widzą. Nie koncentrują się na cierpieniu, ale potrafią zwrócić serce ku Jezusowi, ku Maryi. I to jest piękne. Widzę wiele takich pięknych ludzi w Rodzinie Loretańskiej. Nie mówiąc już o tych, którzy przyjeżdżają na czuwania nocne, są tacy, którzy co miesiąc przyjeżdżają na czuwanie, potrafią oddać noc, ofiarować trud, walkę z sennością, by być u Źródła w tej bliskości z Matką Bożą, by potem mieć siłę do życia chrześcijańskiego, do wypełnienia zadań, które na każdym z nich spoczywa.
W Sanktuarium w Loretto od prawie 5 lat organizowane są weekendowe rekolekcje dla osób świeckich. Jest Siostra jedną z osób Zespołu, który je prowadzi, głosząc konferencje, przeprowadzając rozmowy, modlitwy. Jak osoby świeckie odbierają tego typu posługę siostry zakonnej?
– Jestem nieśmiała, więc zawsze się lękałam tej posługi. W tym, by stanąć przed ludźmi i mówić, pomaga mi świadomość posłania, że ja nie mówię im jakichś swoich prawd, to dodaje mi odwagi, by mówić. Muszę także powiedzieć zgodnie z prawdą, Pan Bóg uzdalnia mnie, daje łaskę mówienia. To nie jest moje, to jest Jego łaska. Więcej, doświadczam, i o to też się często modlę, żeby Pan dał łaskę słowom, które wypowiadam, żeby wlewał łaskę w te słowa. I tak się dzieje, często widzę, jak Pan Bóg mi podpowiada pewien plan, czego On oczekuje, co mam ludziom powiedzieć, na co zwracać uwagę, zresztą, pytam Go o to często. I potem kiedy zaczynam mówić, widzę łatwość mówienia, i to z jaką empatią ludzie słuchają, jak bardzo otwierają swoje serca i jak słowo trafia do nich. I wiem, że to nie jest sprawa człowieka, nikt z nas nie ma mocy, żeby otwierał serce drugiego człowieka, tego dokonują Jezus i Maryja tutaj szczególnie obecna. Ludzie doświadczają tutaj ogromnej mocy i mówią, że jest tu klimat i łaska, która się rozlewa. Doświadczają mocy, bo Pan udziela łaski, Pan ich przyprowadza, Pan ich szuka. Maryja, jako najlepsza Matka, chce dotrzeć do każdego, chce uzdrowić, podnieść, pobudzić do modlitwy, coś zmienić, chce żeby człowiek był szczęśliwy, bo tylko Pan Bóg może nas w pełni uczynić szczęśliwym.
Skąd czerpie Siostra źródło wiedzy o Matce Bożej i co pomaga wgłębiać się w tajniki poznania Maryi?
– Pytanie bardzo osobiste. Powiem, że to nie ja Ją odkryłam, to Ona mnie odkrywa. Myślę, że właśnie tutaj w Loretto odkryłam Jej bliskość, Jej obecność, Jej działanie. Próbuję podejmować jakiś trud, by Ją bardziej poznać, chociaż nawet nie wiem, czy nie jest ważniejsze to, co Ona osobiście ukazuje nam gdzieś niejako w naszym wnętrzu. Ale szukam też wiedzy w książkach i kiedy nieraz odkrywam jakieś prawdy, widzę, że to było w moim sercu, że Maryja mi to ukazała, że tak jest. Często poznanie jakiejś prawdy z książki utwierdza mnie, że Maryja mnie rzeczywiście prowadzi. Bardzo mnie inspiruje św. Ludwik Grignion de Montfort. Traktat o prawdziwym nabożeństwie i inne pozycje, które nawiązują do tego Traktatu. Bardzo sobie cenię św. Jana Pawła II, który też wychowany był na Traktacie. Myślę, że tutaj, w tym miejscu, Maryja daje się niejako poznać w taki sposób, którego nie potrafimy określić.
Czy jest to dla Siostry najważniejszy dar tego bycia tutaj przy Matce Bożej?
– Tak, na sto procent. Myślę, że w żadnym domu nie odkryłabym Matki Bożej, tylko w Loretto. Kiedy przybyłam tu w 2000 r., Roku Jubileuszowym, z zadaniem posługi rozeznawania, myślałam, że tak po ludzku to mi nie pasuje. W lesie? Kogo będę animować? – Drzewa? I wtedy Maryja zaczęła mi odkrywać siebie. Pokazywać niezwykłość tego miejsca. A teraz to widzę w znakach, które mi daje, a tymi znakami są ludzie, którzy tu przybywają. To, że Loretto rośnie, zewnętrznie pięknieje i ta nowa świątynia, która jest tak bardzo wymowna, i ludzie, którzy przybywają zgłodniali Pana Boga, złaknieni bliskości Maryi. Dla mnie to jest dodatkowy znak potwierdzający, że naprawdę Ona tutaj bardzo działa, jest obecna. I myślę, że ona w pierwszej kolejności pragnie nas do siebie pociągnąć, bo nie ma innej drogi, tylko to zawierzenie Jezusowi. Zaproszenie do nawiązania więzi z Jezusem Oblubieńcem i do tego abyśmy pozwoliły się pociągną i dawały świadectwo.
Patrząc na dzisiejszych pielgrzymów, czy gości, czy jest jakaś szczególna grupa osób, której Siostra poleciłaby to Sanktuarium?
– Tak naprawdę wszystkim. Jest to na pewno w pierwszej kolejności miejsce na przeżycie rekolekcji dla kapłanów, bo gdzież jak nie przy sercu Matki kapłan może dobrze przeżyć swoje dni rekolekcji, korzystając nawet z posługi ojców sercanów. Po drugie, na pewno jest to miejsce dobre dla sióstr – loretanek w pierwszej kolejności i chwała Panu, że jest kilka tur rekolekcji dla nas – ale także po to, by siostry przyjeżdżały tu np. na weekend pobyć przy Maryi. Cieszę się, że chociaż na krótko ale przyjeżdżają, np. by odprawić dzień skupienia, a nawet rekolekcje. Stosunkowo niedawno wieczorem, kiedy byłyśmy na kolacji, przyszli jacyś księża, jeden, drugi, piąty… kilkunastu i zaczęli modlitwę nieszporami, modliliśmy się razem. Z tej modlitwy usłyszałam z wymawianych próśb, że była to grupa kapłanów – nie wiem z jakiego Zgromadzenia – która przyjechała tu w czasie Kapituły swego Zgromadzenia, by Matce Bożej powierzyć ten czas debat i rozmów. Przyjechali do Maryi, myślę, że to jest piękne świadectwo. Przybywają grupy na rekolekcje – różne grupy, o różnej tematyce, i mówią, że tutaj jest jakaś wielka łaska, człowiek nie potrafi określić, co tu się dzieje. Ale jest to także miejsce na odpoczynek: dla seniorów, bo jest płaski teren, nie ma wzniesień, jest cisza, spokój; dla dzieci, bo jest dużo przestrzeni; dla rodzin. Jest to miejsce na przeżycie jakiejś prawdy, na poznanie siebie i historii swego życia. Naprawdę to niezwykłe, że to miejsce wybrała Maryja.
W tym roku mija 90 lat od powstania Loretto. Zostało ono założone w 1928 r. przez bł. ks. Ignacego Kłopotowskiego jako nowa placówka sióstr loretanek, które miały tutaj organizować kolonie letnie dla dzieci z warszawskiej Pragi i okolic oraz prowadzić dom opieki dla osób starszych. Maryja była szczególną Patronką Loretto już od pierwszych miesięcy jego istnienia. Począwszy od pierwszego Jej wizerunku w figurze Matki Bożej z Lourdes, aż po obecną figurę Matki Bożej Loretańskiej, która stanęła w loretańskiej kaplicy z 12 na 13 grudnia 1981 r. Maryja jest Matką i Orędowniczką dla wszystkich, którzy tu przybywają.