LOADING

Type to search

Idąc za nadzieją

Magdalena Pawlica 28 marca 2019
Share

O poszukiwaniu własnej drogi,
pasji do pracy z dziećmi chorymi na autyzm
i o nadziei na lepsze jutro opowiada
Paulina Świetlicka

s. Alicja: Jak zaczęła się Pani przygoda pracy z dziećmi z chorymi na autyzm?

Paulina: Skończyłam pedagogikę pracy, a później studia podyplomowe z prawa pracy na UW. Po czym rozpoczęłam pracę w sądzie, szybko jednak zrozumiałam, że chciałabym pracować z ludźmi a nie z papierami. Wtedy zaczęłam dużo się modlić do Josemarii Escrivy – szybko interweniował w mojej sprawie i wkrótce zaproponowano mi pracę w świetlicy szkolnej. Tam spotkałam dzieci z autyzmem i zrozumiałam, że chciałabym nimi się zająć, im pomóc. Poszłam więc na oligofrenopedagogikę i pedagogikę wczesnoszkolną, zrobiłam też kilka kursów terapeutycznych, po czym zaczęłam pracować z dziećmi o specjalnych potrzebach edukacyjnych, jako nauczyciel wspomagający w tej placówce. Wiedziałam wtedy, że to jest to i po roku rozpoczęłam pracę w Specjalnym Ośrodku w Piasecznie i do dzisiaj zajmuje się pracą z najmłodszymi dziećmi z autyzmem.

Czym jest autyzm?

Autyzm to całościowe zaburzenie rozwoju dziecka – tak mówią podręczniki. Dla mnie natomiast, to jest niekończąca się i nieprzewidywalna historia dziecka, na dodatek każda inna.

Dlaczego chce Pani pomagać dzieciom niepełnosprawnym?

Z dziećmi niepełnosprawnymi pracy jest dużo, postępy w rozwoju są bardzo powolne, bywa i tak, że ich nie ma, albo z jakichś przyczyn następuje regres i zaczynamy od początku. W tej pracy urzeka mnie jednak to, że dzieci z autyzmem są niesamowicie prawdziwe i mimo wszystko są one nieodgadnione. To taka „perełka”, która rozwija mnie, jako człowieka, dając chęć do pracy.

Skąd u Pani tak wielka pasja do pracy z dziećmi chorymi na autyzm?

Ostatnio dużo myślałam nad sensem mojej pracy. Nie jest ona łatwa, momentami jest trudno. Nasze dzieci są nieprzewidywalne, w słowach, w zachowaniu, dobrym jak i nieakceptowalnym, ale bywa i tak, że jedno nieoczekiwanie wypowiedziane słowo, jakiś postęp, czy przytulenie się dużo dla mnie znaczy i wynagradza też wiele. Przychodzi mi na myśl sytuacja, kiedy jednego razu nieoczekiwanie dobiegła do mnie i wtuliła się mocno jedna z moich „perełek” – są to takie unikatowe, mocne i zarazem prawdziwe momenty, które pozostają.

Co takiego poradziłaby Pani rodzicom dzieci chorych na autyzm?

Aby nigdy nie dali sobie wmówić, że dla ich dzieci nie ma nadziei.

Myślę, że pedagog z takim podejściem do dzieci i ich rodziców może dokonać cudów.

A ja myślę, że od dokonywania cudów to jest Ktoś inny.

Bardzo dziękuję za rozmowę.

s. Alicja Świerczek, apostolinka

Tags:

You Might also Like

Leave a Reply