„Bóg nikomu Miłosierdzia swego nie odmówi. Niebo i ziemia może się odmienić, ale nie wyczerpie się Miłosierdzie Boże.” (Dz 72). Ten jak i wiele innych cytatów czyta się zupełnie inaczej niż milion innych zdań. Może samo słowo „miłosierdzie” jest wyjątkowe, może w niejednym zdaniu zmienia jego treść, znaczenie, ale coś w nim na pewno jest. A może większość zdań, w których widzimy to słowo ma to samo znaczenie tylko inną strukturę? I owszem, możemy się nad tym zastanawiać, ale czy nie lepiej zgłębiać samo miłosierdzie?
Ono powinno nas budować, ono, jak pisał św. Bernard, powinno być naszą naturą, każdego z nas. Jeśli trudno wyobrazić sobie taki świat, kiedy miłosierdzie jest naturą ludzką, to św. Faustyna pokazuje nam, że ona sama wyprosiła u Boga to, że na dobę zatrzymała bramy piekła. Poprosiła Boga, żeby przez ten czas żadna dusza nie została potępiona. Zakonnica, która nie miała ukończone nawet trzech klas w szkole (co pokazuje nam, że nie musimy wiele osiągnąć w życiu, żeby wiele u Pana wyprosić). A zatem to pokazuje nam jeszcze jedną, ale z pewnością nie jedyną, ważną rzecz – to jest możliwe. Warto się tego podjąć, dotknąć nie tematu miłosierdzia, ale miłosierdzia. Myślę, że nad tym powinniśmy się skupić i tego doświadczyć.
I tu istotna jest nasza codzienność, bo w niej miłosierdzie Boże ma być obecne. „Z nim idę do pracy, z Nim idę na rekreację, z Nim cierpię, z Nim się cieszę, żyję w Nim a On we mnie. Nigdy nie jestem sama, bo On mi jest stałym Towarzyszem”. (Dz 318). Ilu z nas utożsamia się z tymi słowami? Ilu z nas żyje „idąc z Jezusem do pracy”, „idąc z nim w czasie wolnym”, ilu z nas żyje z Nim w pełni? Ten tekst piszę również do siebie, gdyż słowa Jezusa dotyczą każdego z nas. Chodźmy z tym pytaniem i ze słowami Jezusa, który kiedyś może nas o to zapytać: czy z nim chodziliśmy i z nim żyliśmy, czy chcieliśmy lub czy w ogóle próbowaliśmy.
Miłosierdzie cały czas do nas wraca i jest aktualne w naszym życiu, a my nieustannie za czymś gonimy, czegoś szukamy, próbujemy zrozumieć. Czy to właśnie miłosierdzie nie jest tym, co jest nam tak bardzo potrzebne? To nie za tym gonimy, to nie tego szukamy? A znajdując to znajdziemy Tego, którego potrzebujemy – Jezusa. Choć to może on nas znajduje.