LOADING

Type to search

Droga do Boga

Magdalena Pawlica 4 lipca 2018
Share

Życie ludzkie jest darem. Otrzymaniem czasu, który powinno się wykorzystać we właściwy sposób. Dróg do Boga jest tyle, ilu ludzi. Każdy człowiek ma wbudowany właściwy system wartości i moralności, jedynie od niego samego zależy, czy będzie go uznawał i nim się kierował, czy też zaprzeczy mu najróżniejszymi argumentami. To, że żyjemy niewłaściwie rozpoznajemy po kłamstwie, strachu przed śmiercią, lękiem przed piekłem. Zatwardziałość człowieka może być jednak tak daleka, że zdoła wyprzeć i te odczucia. Autorem tych wewnętrznych impulsów i zachęt jest sam Bóg, który substancjonalnie przebywa w każdej duszy i pragnie ją pociągnąć do siebie. Wiara jest decyzją serca, oddaniem życia, czyli skłonieniem ku Temu, kto wie lepiej co ma uczyć ze swoim stworzeniem.

Tak zaczyna się droga do Boga i poznawanie siebie samego. On ukazuje nam nasze zło i współpracując z człowiekiem daje mu siły. Udziela dosłownie własnej mocy, ponieważ człowiek takiej nie posiada. Gdyby ją miał, nie potrzebowałby kogoś większego do walki z nałogami, nawykami i słabościami. Po poznaniu siły Stwórcy, często związanej z bardzo silnymi doznaniami wewnętrznymi, radość i miłość człowieka są tak wielkie, że nie potrzebuje już dowodów. Wiara zamienia się w pewną wiedzę. Wdzięczność powoduje systematyczne porządkowanie życia, rozwój wewnętrzny zgodny z ewangelicznym przesłaniem, życie zaczyna być służbą poprzez modlitwę i własny przykład. I nie chodzi tu o doskonałość, tylko o życie żywą wiarą. Miłość sprawia, że staramy się zrozumieć wszystkich, nie oceniać, bo znamy własne słabości. Nauki wiary i Bóg są najważniejsze, wszystko inne schodzi na drugi plan[1]. Człowiek za nic ma zaszczyty, pochwały, bo przestaje być próżny, nie zależy mu na rzeczach materialnych, bo się nie przywiązuje do nich, stają się one środkiem, a nie celem, potrafi też panować nad własnymi pożądaniami, ponieważ jest wolny. To równocześnie głęboka pewność, że wszystko co się wydarzy, zostało przygotowane przez Boga i służy ku dobremu (Rz 8,28). „Na tym polega święty realizm”[2], człowiek odrodził się z pomocą Ducha, jest czuły i wrażliwy, podobny do dziecka, gotowy do dalszego kształtowania, „z radością i łatwością pozwala się formować”[3] na wzór Chrystusa, który był miłością. To jest najważniejszym zadaniem życia.

„Kto stanowczo opowiedział się za Chrystusem jest martwy dla świata”[4], a Bóg odpowiadając miłością przeprowadza wierzącego przez noc zmysłów. Wierzący czasami nawet otrzymuje duchowe stygmaty, a siłę czerpie od Boga. Poznał Stwórcę, ponieważ miał odwagę zdać się na osamotnienie, pustynię duchową, rezygnując z dotychczasowego życia. Powoli tracił zainteresowanie światem i zwykłymi sprawami, ponieważ zwyciężyła zaduma nad wszystkim, nazywana kontemplacją.

Ten, kto jest większy od człowieka, pociągnął go do wnętrza i tam na nowo kształtował. Ten kształt duszy pozostanie na wieczność. Dzięki temu człowiek poznaje iluzję pożądań, kłamstwa, które męczą i dręczą, dociera powoli do prawdy. Poprzez post, który czyni umysł człowieka czystym (Ojcowie Pustyni), oschłość, uczenie się myślenia jak Chrystus i modlitwę. To prawdziwa sztuka eliminacji, związana zarówno z cierpieniem, jak i radością. To mistyczna noc, która pozbawia możliwości użycia zmysłów, osłabia siły, wpędza w wyrzuty sumienia i samotność, upodabnia do cieni i widm. Jednak w zamian znajduje się ukojenie, uciszenie, uspokojenie, które są duchowym dowodem miłości Boga.

Św. Jan od Krzyża pisał, że każdy wierzący może wejść w taką noc. Jednak czas i miejsce wybiera sam Bóg. W przeżyciach nocy zmysłów biorą udział także demony: duch pomieszania, który wpędza w tysięczne skrupuły, duch nieczystości z obrzydliwymi obrazami i pokusami, duch łakomstwa duchowego, który skłania do przesady w ilości modlitw, posiadanych różańców itd., duch bluźnierstwa. Te doświadczenia mają na celu nauczyć człowieka zaufania Bogu.

Owocami takiej nocy jest niezważanie na cudze błędy, wyrozumiałość i cierpliwość, wewnętrzny spokój i ciągła pamięć o Bogu, troska o to, by Mu służyć, uzyskanie wolności ducha, umiarkowanie i oczyszczenie zmysłów, „w nich bowiem zakorzenione są wszelkie niedoskonałości”[5]. Śmierci człowieka zmysłowego towarzyszy zmartwychwstanie duchowego, nowe narodzenie, które jest pierwszym etapem. Drugim jest noc ducha.

Po tych doświadczeniach człowiek może kierować się już tylko w jedną stronę. Bogu zależy na każdym, zwraca się też do każdego indywidualnie z ojcowską wiernością[6], nie chce pozwolić, aby ktokolwiek zginął. „Bóg stworzył dusze ludzkie dla siebie. Pragnie je z sobą zjednoczyć i już tu w życiu ziemskim udzielić im nieprzebranej pełni i niepojętej szczęśliwości swojego własnego, boskiego życia. To jest cel, ku któremu skierowuje On dusze, one zaś winny do niego ze wszystkich sił dążyć”[7].

[1] Edyta Stein: Wiedza Krzyża. Wyd. Karmelitów Bosych, Kraków 2013, s. 49.

[2] Tamże.

[3] Tamże.

[4] Tamże, s. 63.

[5] Tamże, s. 106.

[6] Tamże, s. 60.

[7] Tamże, s. 83.

Leave a Reply