LOADING

Type to search

Share

Jeśli jesteś osobą, która w ostatnim roku do perfekcji opanowała taniec towarzyski, albo przeczytała chociaż połowę z kilkudziesięciu zaplanowanych do przeczytania książek, czy też poświęciła kilkaset godzin na jakąkolwiek formę sportu lub z powodzeniem pozbyła się jakiegoś nawyku – ten tekst nie jest skierowany do ciebie. Ale jeśli jednak nie udało ci się wytrwać w swoich decyzjach miesiąca, czy nawet tygodnia to zapraszam cię w podróż, w której na nowo warto zmierzyć się ze sobą.

Nowy Rok – nowa nadzieja

Kilka dni temu ucichły strzały petard, ucichła sylwestrowa muzyka, sale balowe i place miejskie ogarnęła pustka. Zdążyliśmy też posprzątać mieszkania po domówkach. Wszystko powoli zaczyna wracać do normy, czyli często do tego, jak żyliśmy jeszcze przed świętami. Znów może z przerażeniem zrywamy się z łóżka, słysząc dźwięk budzika rano. Z powrotem tkwimy w korkach co chwilę nerwowo spoglądając na zegarek i powtarzając w myślach pytanie – „czy zdążę?” Ponownie wykonujemy tę samą pracę, idziemy do tej samej szkoły. Kolejny raz odbieramy dzieci z przedszkola i nim się spostrzeżemy w natłoku codziennych czynności zastaje nas noc.

Za nami już prawie tydzień nowego roku, który witaliśmy bardziej lub mniej hucznie. Nieważne czy to pląsem latynoskich rytmów czy z pilotem w ręku. Niezależnie od formy z pewnością jednak w ten ostatni dzień grudnia wszyscy patrzyliśmy na to, co nadchodzi z wielka nadzieją.

Chce nam się chcieć

A co nadeszło? Wraz z 1 stycznia przyszła może nowa energia i chęć, by zmieniać dosłownie wszystko po kolei. Przyszła może wiara w to, że tym razem powinno się udać. Dlatego tu zaczynamy wyliczanki składające się z rzeczy prostych i tych większego kalibru planując co, gdzie i kiedy w tym roku na pewno zrobimy. Chcemy wykupić karnet na siłownię i tym razem go wykorzystać. Chcemy biegać przynajmniej raz w tygodniu, może chociaż kilka razy w miesiącu pójść na basen. Pragniemy zapisać się na kurs tańca czy wreszcie nauczyć się włoskiego, albo pozbyć się chociaż jednego nawyku i odnowić stare przyjaźnie. Planujemy zmienić pracę, która jest powodem coraz częstszych narzekań. Skrycie snujemy wizje by wyjechać z wielkiego miasta, kupić dom pod lasem i raz na zawsze odetchnąć. Albo nawet – całkowicie rzucić dotychczasowe życie i wyruszyć w wytęsknioną podróż dookoła świata. Zakochać się tak na zabój i być wreszcie szczęśliwymi. Nowe i stare marzenia, plany, cele, pomysły ścigają się w naszych myślach jak szalone. Chce nam się chcieć.

Postanawiamy nie postanawiać

Jeszcze pamiętamy świąteczne życzenia, jeszcze gdzieś w środku w nas wybrzmiewają – dając wiarę, że wciąż to wszystko jest możliwe do zrealizowania. Przecież – przed nami cały rok. Z drugiej strony nie pierwszy to już nowy rok – i daj Boże – nie ostatni. Jest, więc i pokusa by pewne rzeczy odpuścić, odłożyć na odrobinę później, by w niektórych sprawach pójść na kompromis – bo po co po raz kolejny w ostatnie dni grudniowe się rozczarować. Nie, nie rokiem – oczywiście. Po co kolejny raz rozczarować się sobą. Niektórzy nawet świadomi tego, jak to bywało ostatnio postanawiają… nie postanawiać.

To się nie uda?

A co jeśli zrobiliśmy krok, mamy już nawet tę przepustkę do idealnej figury w postaci wspomnianego karnetu na siłownię i może także rozpisany plan treningowy na najbliższe miesiące, a tu nagle okazuje się, że musimy dłużej zostać w pracy, albo właśnie chyba dopada nas przeziębienie, albo może nasze dziecko oznajmia, że chce w tym czasie chodzić na dodatkowe zajęcia i jesteśmy jedyną osobą, która mogłaby je dostarczyć tam i z powrotem. Myślimy – „znowu?” Tu rozpoczyna się mierzenie, ważenie, kalkulowanie, wartościowanie i wszelakie inne procesy i próby gimnastyki umysłowego wysilenia. Może nawet mamy za sobą pierwsze próby poradzenia sobie z tematem, a może od razu stwierdzamy, że… to się nie uda. Po raz kolejny.

Chcesz zmian – zmień myślenie

To tylko dość banalny przykład, ale wiemy jak jest naprawdę. Często przecież do walki nawet nie dochodzi. I nie mam tu na myśli stawiania na swoim za wszelką cenę, czy też kosztem wszystkich i wszystkiego dookoła. Nie mam tu na myśli ślepo biegnącego przed siebie ego, któremu niestraszne potrzeby bliskich. Ale ile to razy nawet nie podchodzimy do wroga, próbując go niejako oswoić i znaleźć rozwiązanie? Ile to razy zaczynamy sprawy „od jutra”, które tak naprawdę nigdy nie nadchodzi? Wszyscy to znamy. Ja znam. Takie odkładnie spraw na „później” staje się może co najwyżej wyrzutem sumienia, które stale o coś się upomina. Często bezskutecznie, bo jak mantra powtarzane „jutro” – pozostawiamy bez echa. Ile razy zatrzymujemy się tylko na rozmyślaniu o zmianach, planowaniu nie idąc przy tym o krok dalej…? Albo wręcz zawracamy z drogi przy pierwszej napotkanej przeszkodzie, bo dochodzimy do wniosku, że jednak nam „się nie chce” nazbyt wysilać, że coś kosztuje nas zbyt dużo, albo że to może jednak nie dla nas i nie na ten moment. I tak mija tydzień, miesiąc, a często nawet kolejny rok. Za łatwo odpuszczamy. Nie tędy droga. Zwłaszcza, gdy gra jest naprawdę warta świeczki. Chcesz zmian? Zmień myślenie.

Niezawodna metoda małych kroków

Budzimy się z letargu nierzadko właśnie w sylwestrową noc, kiedy większość się bawi, podsumowuje swoje sukcesy i porażki. Brawa dla tych, którym udało się wytrwać choć w jakiejś mierze w tym co postanowili. Ci wiedzą, że fundamentem każdej ważnej zmiany w życiu jest najpierw zmiana myślenia! Banalne, ale jak się okazuje niełatwe do wykonania. Warto mierzyć siły na zamiary i nie wymagać od siebie rzeczy niemożliwych do zrealizowania, na wyrost, żeby się nie zniechęcić już na starcie. Nie chodzi o zadowolenie się półśrodkami, a raczej o metodę małych kroków, która nie zawodzi. W jakim miejscu bylibyśmy dziś gdybyśmy taką metodę sumiennie i systematycznie praktykowali?

Liczy się wytrwałość

Liczy się wytrwałość! Wytrwałość w walce ze sobą. Z własną słabością, ograniczeniem, bólem, zmęczeniem, a często po prostu z lenistwem. Życie nie lubi stagnacji, bo zwyczajnie umiera. Po prostu. A my tak jesteśmy skonstruowani, że pracy nad sobą wystarczy nam bez wątpienia aż do śmierci. I to jest tak naprawdę punkt wyjścia do realizacji wszelkich zamierzonych przedsięwzięć, czy to tych podejmowanych u progu nowego roku, czy tych podejmowanych każdego dnia. Nauka, praca, sport, zajęcia dodatkowe, nasze cele, czy marzenia – ważne, ale są jakby o krok dalej. Żeby się do nich przybliżać trzeba ciągle odkrywać i świadomie pokonywać najpierw siebie. Subtelna, ale istotna różnica. Nasze pokonane ograniczenia są przepustką do sukcesu.

Wybór należy do nas

Mówią, że: „praca nad sobą to jedyna pewna robota w życiu”. Coś w tym jest. Nie zwalniajmy się zbyt łatwo z tego etatu. Dynamika życia sprawia, że niektórych rzeczy nie da się przewidzieć, czy zaplanować. Raz jesteśmy panami życia, innym razem to ono panuje nad nami śmiejąc się szyderczo w oczy bądź pukając się w czoło i zakręcając na nas bicz. Wtedy zaczynamy się wycofywać. A to w tym miejscu może mieć początek cała historia zmian, przemian. Tu zaczyna się nasze pole do popisu. Tutaj możemy ugiąć się pod ciężarem tego, co zaplanowaliśmy my i tego, co zaplanowało dla nas życie. W tym miejscu rozpoczyna się walka. Walka ze sobą. Prawdziwa. Może być toczona każdego dnia w pocie czoła bądź odparta zwykłym „później”, „nie chce mi się”, „nie teraz”. Wybór należy do nas. I od nas zależy czy będziemy próbowali pokonać daną przeszkodę, czy staniemy przed nią jak wryci postrzegając ją bez namysłu jako nazbyt wielką. Chyba nie muszę przekonywać, że warto oswoić zewnętrznego, a może przede wszystkim wewnętrznego wroga. Jeśli będziemy to praktykować każdego dnia czy przy każdej nadarzającej się okazji, realizacja określonego postanowienia stanie się dużo prostsza. Efekty nas zaskoczą.

Czas zmierzyć się ze sobą

Życzę nam by w tym roku najpierw twardo zmierzyć się wreszcie ze sobą. Czule przytulić swoje słabostki i poklepać po plecach dodając sobie otuchy, jeśli nikt inny tego nie zrobił. Życzę nam byśmy nie rezygnowali z pracy nad sobą obdarowując się półśrodkami. A wszelkie trudności, które staną na naszej drodze byśmy z odwagą chcieli podjąć i potraktować jako wyzwanie możliwe do przeskoczenia. Życzę nam wygranych walk wewnętrznych ze sobą. Wtedy łatwiejsze będzie realizowanie postanowień i marzeń, a być może doczekamy czasów, kiedy będziemy w takiej wymarzonej rzeczywistości ŻYĆ. To jest możliwe.

Tags:

Leave a Reply