LOADING

Type to search

Cierpienie drogą do świętości. Służebnica Boża Teresa od Jezusa (Marianna Marchocka).

Magdalena Pawlica 2 listopada 2021
Share

Będę ja panną, a wielką panną.

Urodziła się w 1603 roku w szlacheckiej rodzinie. W wieku 5 lat przystąpiła do pierwszej spowiedzi, mając siedem do pierwszej komunii świętej. Mając 12 lat usłyszała wewnętrznie tajemniczy głos powołania zakonnego. Później trzykrotnie przebywała u sióstr klarysek. W wieku piętnastu lat przystąpiła do spowiedzi generalnej, dwa lata później wstępuje do klasztoru karmelitanek bosych pod wezwaniem świętego Marcina i tam przyjmuje imię siostry Teresy od Jezusa. Trzykrotnie wybierano ją przeoryszą klasztoru. W 1641 roku udała się na fundację nowego klasztoru we Lwowie. Na prośbę spowiednika zaczęła pisać autobiografię. Z Lwowa ucieka wraz z siostrami przed oddziałami kozacko-tatarskimi. W 1649 roku udaje się do Warszawy, by pomagać przy powstaniu kolejnej fundacji zakonu. Rok później zaczyna chorować, następuje paraliż, w 1652 roku umiera.

Jej notatki nie zostały spalone jak prosiła, zostały złożone w całość przez ojca Ignacego od św. Jana Ewangelisty, jest to pierwsza mistyczna autobiografia w języku polskim. Życie mistyczki przypada na złoty wiek baroku.

Jej cierpienie miało wiele wymiarów. Najpierw musiała stoczyć walkę wewnętrzną i długo czekać na zgodę rodziców, żeby móc wstąpić do zakonu. Powołanie do życia zakonnego spowodowało, że czuła się obco w swojej rodzinie, wyłączona duchowo. Czuła, że Bóg chce ją mieć tylko dla siebie. Jednak miała wątpliwości, ponieważ zostawi rodziców samych, jej starsza siostra była już u Klarysek, dlatego często sądziła, że jest to zwykłe nieposłuszeństwo. Ojciec, mimo że bardzo ją kochał, kiedyś pijany rzucił się na nią z szablą. Obroniła ją siostra. Marianna bardzo żałowała, że odebrano jej możliwość pozostania męczennicą. Na balu szlacheckim przebrała się za karmelitankę, wyglądała jak odmieniona co wszyscy od razu zauważyli a za co matka uderzyła ją publicznie w twarz. Usłyszała jednak głos Chrystusa, nawiązujący do jej odmiennego wyglądu: „Widzisz, ja ciebie tak chcę mieć, a ty, co czynisz?”. W końcu otrzymuje pozwolenie a ojciec wspiera ją całe życie finansowo i duchowo.

Po przyjęciu ślubów wieczystych prosiła Boga o cierpienie, które pozwoli jej oczyścić się wewnętrznie, zgodnie z duchowością mistyków karmelitańskich a także odkupić dusze, które są w niebezpieczeństwie potępienia. Jej życie streszcza się do słów „Krzyż, Panie Jezu, Twój, to jest żywot mój”. Rozważała najczęściej mękę, śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa, to główny temat jej modlitw. Po profesji zachorowała, otrzymała ostatnie namaszczenie, gdy usłyszała głos: „Zostań jeszcze cierpieć więcej” i wyzdrowiała. Odczuwała niepokój i oschłość, trudności na modlitwie. Widziała siebie, dzięki łasce Boga, pełną niedoskonałości, wad, zdrad Boga i grzeszności. Mówiła o sobie „mizerna dusza” , a także „sporządzał mi Pan cokolwiek krzyżów i okazji do cierpienia, i lepiej mi z tym było. Bo mi się zdało, i dawał mi to Pan do poznania, że niebezpieczny jest ten ciężar bez cierpienia. A tym bezpieczniejszy i pożyteczniejszy, im w nim więcej cierpienia”. Cierpiała bardzo przez niezrozumienie sióstr i spowiedników, podważanie jej powołania, zarzuty lenistwa i chorobę kolan. Ludzie wokół Teresy jakby nie chcieli albo nie potrafili dostrzec właściwego źródła bólu. Bóg tak organizuje sytuacje trudne dla człowieka, aby wypalić to, co złe czy stoi na przeszkodzie w drodze ku Niemu. Miewała liczne lęki przed śmiercią, obawy przed przyszłością, bezsenność z nieustanną modlitwą i nocne ataki nieczystości. Miała wrażenie, że „ugrzęzła w błocie, w którym dna nie masz”. Była oskarżana przez siostry, dręczona, sama „uważała, że Bóg ją opuścił i oddalił się od niej”. Na domiar tego męczyły ją liczne skrupuły, element nocy ducha. Jej cierpienie wynikało z miłości do Boga, najbardziej bała się, aby Bóg jej nie zostawił, mając poczucie, że sama jest tego przyczyną, ponieważ przeszkadza Mu w działaniu, nie chce Go urazić swoim postępowaniem. Miewała ekstazy, podczas „mistycznych uniesień traci poczucie rzeczywistości”, co jest niezrozumiałe dla sióstr zakonnych, które dźgały ją szpilkami lub przypalały papierkami. Jeden ze spowiedników przeprowadził nad nią egzorcyzm, podawano jej leki na epilepsję. Była osamotniona. Odczuwała nieustanny Ogrójec i Kalwarię. To było w pierwszym etapie życia, krakowskim. W kolejnych a zwłaszcza warszawskim, Teresa od Jezusa była już postrzegana jako pokorna święta. W 1627 roku umiera o. Mikołaj od Jezusa i Maryi, jej doradca, spowiednik, więc Teresa modliła się i nalegała, aby dostał się do nieba, biorąc na siebie jego winy. „Zaraz po ten czas ciężej jeszcze cierpiałam tak wewnątrz na duszy, jako i na ciele”. Otrzymała dar cierpienia na krzyżu (być może stygmaty duchowe), słyszała w duchu „nienawiść, bluźnierstwa”. Zawsze modliła się zwłaszcza za innych, Duch Święty pokazywał jej serce, wnętrze człowieka, któremu potem udzielała rad i cierpiała za nawrócenie. Nauczyła się w tym polegać wyłącznie na Bogu, który wskazywał jej osoby. Kiedyś, sama podejmując taką decyzję, modliła się za pewnego heretyka, ale zasypiała na modlitwie, rozpraszała się, ta osoba zmarła bez nawrócenia. Zrozumiała, że to wolna wola człowieka jest ważna. Rok przed śmiercią, w 1651r. widziała szatana, który wrzeszczał „Tak cię będę bił, tak cię będę tłukł”. Otrzymała widoczne stygmaty, o których powiedziała spowiednikowi i prosiła, aby nikomu nie mówić.

Nie można pominąć kwestii siły duchowej jaką otrzymała. Jej biografia jest paradoksalnie pełna radości z cierpienia dla i za innych. Zawsze prosiła Najświętszą Marię Pannę o pomoc, rozmawiała z Chrystusem, św. Józefem, który nie raz jej pomagał np. w ucieczce z Lwowa z innymi siostrami, co uznano za cuda. Teresa od Jezusa świadomie prosiła o „zniszczenie i opuszczenie”, ponieważ była przekonana, że Bóg da jej moc do zniesienia wszystkiego. Dusza ludzka jest dla Stwórcy niezwykle, niewymownie ważna, jak skarb, który chce obronić „zazdrosna miłość”. W autobiografii zapisano „w pokazowaniu własności Boskich pojmowała o dobroci, miłości, która w sobie wszystko pożera, grzechy, złość, ułomność znosi, a nie narusza się, jako miłuje człowieka”. A w innym miejscu „własnością Boską jest dusza ludzka, jak dzieło najwyższe Boskie”.
Teresa od Jezusa była mistyczką, która otrzymała dar widzenia dwu rzeczywistości, w których żyjemy. Jej słowa o wierze poruszały słuchających, ponieważ mieli szczęście spotkać osobę, która żyła jedynie Bogiem i kochała Go bardziej niż siebie. Dostrzegała Go wszędzie, w ludziach, w przyrodzie, czy gwiazdach „O, jako piękniejszy jest Bóg mój nad to, co stworzył, i nad koło miesięczne”. Pomagała ukazującym się jej duszom w czyśćcu cierpiącym, które dziękowały jej za pomoc: „Miała gorące pragnienie wszystkich Bogu pozyskać, jednych grzechy opłakiwać, pokuty za nich wielkie czyniąc, drugich modlitwami ratować, Pana Boga prosząc, żeby onę raczej karał, a im odpuścił”.

Musiała być niezwykłą osobą, ponieważ była równocześnie radosna i cicha, szczęśliwa i cierpiąca, pokorna a przyjaźniła się z nią cała królewska rodzina i wysoko postawiona szlachta, wymagająca od siebie i miłosierna dla innych, rozmodlona i zanurzona w Bogu a jednocześnie uważna na potrzeby wszystkich wokół. Szlachcianka. Karmelitka bosa. Mistyczka.

„Niechaj w sercu mym będzie napisane,
To imię święte i narysowane.
Bo w tym imieniu wszystko piekło zburzone
Zasadzki jego w niwecz obrócone” .

Bibliografia:
Ignacy os św. Jana Ewangelisty: Żywot Matki Teresy od Jezusa (Marianny Marchockiej). Wyd. FLOS CARMELI, Poznań 2017.
Maria Grażyna Zieleń OCD: Sługa Boża Teresa od Jezusa Marianna Marchocka. Biografia polskiej Teresy od Jezusa karmelitanki bosej. Wyd. FLOS CARMELI, Poznań 2020.
Abp Grzegorz Ryś: Aby zmierzyć się ze słowem Dekalogu, trzeba spotkać się z Bogiem! https://www.youtube.com/watch?reload=9&v=Hu3V-VJ1768 (dostęp 1.11.2021).
Biblia. Księga Wyjścia 20,5 https://www.biblijni.pl/Wj,20,1-21 (dostęp 1.11.2021).

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

Leave a Reply