Współczesny człowiek żyje w nieustannym pośpiechu. Czy potrafi się jeszcze zatrzymać, by w codzienności, mimo trudu – dostrzec to, co ważne i piękne? Czy potrafi zapanować nad lękiem, nie poddając się zwątpieniu?
Kolejny dzień: Poranna walka z natrętnym budzikiem, szybkie śniadanie i wypita w biegu kawa. Pod nogami plącze mi się szaro-bura kotka, która ma nadzieję, że tym razem zostanę z nią w domu. A ja ubieram się i wychodzę; jazda tramwajem do pracy, spotkania, mniej lub bardziej oficjalne rozmowy.
Życie w nieustannym biegu dotyka dziś niemal wszystkich. Pośpiech, ubrany w zatroskanie i strapienie. Czy współczesny człowiek potrafi się jeszcze zatrzymać? Czy dostrzega niepowtarzalny koloryt jesiennych liści? A może widzi tylko te , które wyschły i utraciły swą barwę, nieuchronnie spadając na ziemię? Wiele zależy od indywidualnej percepcji, cech osobowości, sumy życiowych doświadczeń. Czasem to kwestia chwilowego nastroju. Ale, czy tylko? Można przyjąć pesymistyczne założenie, że dzisiejszy świat jest zły i zepsuty, a ludzie zajmują się sobą, widząc wyłącznie własny czubek nosa. Przygnębiające. Zwłaszcza, że większość gazet, stacji telewizyjnych czy radiowych, nie pozostawia złudzeń: Współczesny świat ulega coraz większym i szybszym przemianom, co ma, oczywiście swoje dobre strony, ale jest też źródłem frustracji oraz agresywnych postaw i zachowań. W konsekwencji – tak zwany zwykły obywatel, narażony jest na czyhające wszędzie takie czy inne niebezpieczeństwo.
Strach wyjść z domu? A, gdyby tak nabrać Ducha i podnieść głowę… można by wtedy bez lęku spojrzeć na rzeczywistość, dostrzegając piękno, pomimo codziennego trudu. Przecież nie obiecano, że będzie łatwo. Przeciwnie. Nasz Pan, Jezus Chrystus mówi wprost: Jeśli kto chce iść za mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie swój krzyż i niech Mnie naśladuje (Łk 9, 23). Bo dla chrześcijanina, doświadczanie Krzyża – zarówno codziennych, zwykłych trudności, jak i ogromnych – po ludzku niemożliwych, do zniesienia cierpień, nie jest zbędnym ciężarem, ale okazją do zjednoczenia się z Panem. To Jezus, który pierwszy doświadczył na Krzyżu nieopisanych boleści, bez reszty powierzył się Ojcu : On to dla nas grzechem uczynił Tego, który nie znał grzechu, abyśmy się stali w Nim sprawiedliwością Bożą (2 Kor 5, 21.). On nas wykupił. Zwyciężył grzech i śmierć; wyswobodził nas ku wolności. To wciąż aktualne, nie przemija, nawet gdy człowiek sam poddaje się w niewolę, wybierając zło i zapominając o sprawiedliwości Bożej.
Najlepszą i bezcenną wiadomością jest to, że mimo zmieniającego się świata, pośród zmiennych okoliczności i chwiejnych, czasem moralnie i etycznie wątpliwych postaw ludzkich – Jezus jest TEN SAM. Obiecał, że będzie z ludźmi przez wszystkie dni – aż do skończenia świata. Cóż zatem może uczynić człowiek, jeśli nie po prostu Mu zaufać? Jednak, współczesnemu człowiekowi, paradoksalnie łatwiej jest uwierzyć wróżbom i horoskopom, niż słowom Chrystusa. A, gdyby tak zaryzykować i porzucić nadmierne troski i smutek? Świat nie będzie od nich wolny całkowicie – nie chodzi o utopijne wizje, a o świadomość, że gdy człowiek zaufa Bogu, zmienia swoje życie; zmieniając sposób swojego myślenia i działania – może zmieniać świat. Może mieć pewność, że Bóg nie przestaje się o niego troszczyć: Czyż nie sprzedają dwóch wróbli za asa? A przecież żaden z nich bez woli Ojca waszego nie spadnie na ziemię. U was zaś nawet włosy na głowie wszystkie są policzone. Dlatego nie bójcie się: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli. (Mt 10, 29-31).