Żydowskie midrasze podają, że człowiek w raju wytrzymał tylko sześć godzin bez grzechu. Marna to perspektywa, bo kim jesteśmy, jeśli mając wszystko, potrafimy dać plamę i staczamy się w otchłań zła.
Jak to jest, że gdy budzę się rano, jestem w codziennym raju, a ledwie minie chwila tarzam się w diabelskim błocku. Modlę się w drodze do pracy, a już po kilku minutach w niej zapominam, że Bóg jest we mnie. Wyłazi ze mnie ten Adam i ta Ewa.
Jakże wspaniale wtedy pomyśleć, że Bóg okazuje tyle miłości i takiego sponiewieranego mnie chce. Nie ma chyba lepszej wiadomości dla człowieka.