Już utarło się powiedzenie : „święta, święta i po świętach”. I tu niespodzianka, gdyż mamy oktawę Wielkanocy. Trudno ją jednak odczuć, ponieważ trzeba wrócić do pracy i do szkoły (uczniowie mają jeszcze dziś wolne). Sklepy mięsne i niektóre piekarnie sobie przedłużyły wolne i najwcześniej w czwartek będzie można zakupić jakieś mięsko. W marketach też będzie spokojnie.
Czas przed świętami w marketach to istny horror. Ruch jak w Rzymie. Wyjście na przerwę graniczyło z cudem, a co dopiero wyjście do domu przy takim natłoku. Ale mimo wszystko udało mi się uczestniczyć w całym Triduum Paschalnym. I to cieszy mnie najbardziej. Bardzo bym przeżyła, gdybym nie mogła. Pan Bóg miał plany własne i tak wszystko ułożył,że mimo wariackiego amoku znalazłam czas na to, co najważniejsze.
Triduum Paschalne i święta wielkanocne spędziłam z najbliższymi sobie osobami-rodziną i chłopakiem oraz z Bogiem. Mimo,że pogoda nie była najlepsza, gdyż wiało i było chłodno, to jednak dopisywał mi dobry humor. Dwa świąteczne dni mi wystarczyły, by odpocząć i pobyć z rodziną.
A teraz czas paschalnej radości. Nie mam dziś niestety możliwości pójścia na wieczorną Eucharystię, jednak znalazłam na to inny sposób-zajrzę na chwilę do kościoła i popatrzę na figurę Zmartwychwstałego Pana. Słowo na dziś już rozważyłam. I raz jeszcze je rozważę przed snem.
A wy kochani, jakie macie sposoby na to, by w powrocie do codzienności wciąż radować się zmartwychwstaniem Jezusa ? Podobnie jak ja, czy trochę inaczej ?