*
Mój syn mówi przez noc,
w Czechach gołoledź,
ja grzeję nogi na kaloryferze,
jest godzina 23:59
i nie chcemy być egoistami,
ale chcemy być kimś:
małym, średnim lub wielkim.
W Czechach nie jeżdżą vlaki,
lecz ja pamiętam jak jechałem
z czeskiego Cieszyna do Frydka
Mistka i marzyłem o przestrzeni
dla swego ego, bym urósł,
bym wrósł w to swoje poczucie
wyjątkowości tego, co się ciągle
dzieje.
Jadę przez las, nocą, wieczorem
zimnym i ślepym.
*
To nie jest koniec historii, że
czegoś nie wiem w listopadzie.
I tak pielgrzymuję od ducha
do ciała, a potem z powrotem.
Po prostu odpoczywam czasem,
gdy ziąb gna mnie od grobu
do biura, liczę rachunki, oddaję
długi.
*
Olza płynie spokojnie. Łukasz
zginął chyba w Lalibelli. Po
moście przechodzą pół-Niebianie.
Mam 33 lata. Żyję i mieszkam w Krakowie. Zajmuję się filozofią podróży, jej organizacją i przewodnictwem. Sztuka, Duch, Droga to fenomeny, które się zawsze we mnie krzyżowały. Formą tej obecności chcę się tutaj podzielić.