*
Drzewa genealogiczne zostały ścięte.
Panorama lasu w dole
na tle szerokiego, wysokiego nieba.
*
Pociągiem z Katowic do Krakowa,
potem z powrotem, przez powietrze
metafizyki wszechobecnej. Naj-
większą sztuką jest życie. Robotnik
wraca z huty. Muzyka sfer unosi się
po jego głowie.
Po jego palcach spływają dni prze-
pracowanej, niewypowiedzianej nadziei.
Jak cię dotknie to cię uzdrowi.
Czerwone cegły tworzą ten dom, w którym
wszyscy jak w sercu, pulsują bliskością.
Ulica Wodna.
Duch unosi się nad ulicami,
jak mgła, gdy idziemy rano do szkoły.
Mleko na gazie było, dzieciństwo
nieprzywracalne, marzenia i
wyobrażenia o świecie. Ciepło,
które prowadzi zawsze do. Roz-
wiązania sytuacji Boga.
*
Jechałem po rodziców z Rudy Śląskiej
do Świętochłowic. Była Wigilia.
Nad nami przefruwły zachody Słońca,
obłoki jak anioły. Nad lasem i nad
kominami, nad blokami i nad szybami
samochodów żarzące się jak pokój,
którego atmosfery nie da się opisać,
wystroju wnętrza, ducha, który unosił
się nad węglem, sercem, nad drogą.
Mam 33 lata. Żyję i mieszkam w Krakowie. Zajmuję się filozofią podróży, jej organizacją i przewodnictwem. Sztuka, Duch, Droga to fenomeny, które się zawsze we mnie krzyżowały. Formą tej obecności chcę się tutaj podzielić.