Pierwszą kategorię prezentów „bez serca i bez rozumu” stanowią sentymentalne durnostojki. Wśród statystyk sprzedaży rekordy bije przedmiot stylizowany na Nagrodę Akademii Filmowej – walentynkowy oskar. Nie ma większego zaszczytu niż po miesiącach pielęgnowania związku otrzymać z rąk ukochanego statuetkę z tworzywa imitującego złoto z podpisem „za rolę super dziewczyny”. Od razu w człowieku rodzi się chęć rzucenia zarówno aktorstwa jak i paskudnej figurki.
Podobny niesmak kiczu może wzbudzić kawałek akrylu w kształcie serca z laserowo wygrawerowaną dumną facjatą partnera i deklaracją miłosną. W wersji deluxe ołtarzyk podświetlany ledowo z motywem muzycznym Titanica. Przywodzi na myśl skrzyżowanie częstochowskich pamiątki i dekoracji z Las Vegas. Biurka, blaty i stoliczki ozdobi podkładka pod kubek ze zdjęciem ukochanej osoby. Nie ma to jak po siarczystej awanturze położyć wrzącą filiżankę na wizerunku niepokornego adoratora.
Parom, które nie stronią od używek, producenci wychodzą naprzeciw z cyklem „w hołdzie uzależnieniom”. Proponują kufle do piwa z ryciną, grawerem ulubionego zdjęcia, otwieracze do butelek i korkociągi z dedykacją, a także elektroniczne papierosy z nadrukowanym wyznaniem. Wśród ofert znalazłam też kieliszki do wódki z blond pięknościami, z których pod wpływem zimnych trunków – znikają skąpe części garderoby.
Kolejną grupę prezentów – „praktyczność przede wszystkim” otwierają paski wybielające do zębów, „stylizer bikini” i hula hop przyspieszające przemianę materii. Powodzeniem cieszą się też haftowane fartuchy przypominające o miejscu partnera w zaciszu domowym i pachnący bukiet składający się ze zrolowanych ręczników i pąków prawdziwych róż! Na wciąż mroźne zimowe wieczory przydać się może wełniany „ocieplacz na siusiaka” w 26 wzorach, m.in. miś polarny kogucik, zajączek itd.
Podarki z działu „nastrój o lekkim zabarwieniu erotycznym” pozwolą na stworzenie odświętnego klimatu. Tonami sprzedają się więc materiałowe płatki czerwonych róż, metalowe kubełki do szampana, balony, girlandy i serduszkowe cekiny. Atmosferę rozgrzać pomoże 10mililitrowa buteleczka prawdziwych feromonów. Dla miłośników ekshibicjonistycznego humoru – zaprojektowano płaty czerwonego materiału, którymi można w kokardę przepasać nagie ciało. Przemęczonych po romantycznych wojażach do snu utuli opaska na oczy w kształcie kobiecego biustu. Dla frustratów i frustratek przewidziano odstresowujące gumowe gadżety wypełnione wodą w kształcie narządów intymnych. Romantyczne kąpiele umili mydło przypominające męski członek. W wyrażaniu namiętnej sugestii pomocny może być czerwony dzwonek hotelowy. Niepozorny gadżet pozwoli wczuć się w klimat moteli z niskobudżetowych amerykańskich produkcji. W razie potrzeby niecierpiącej zwłoki, wystarczy przywołać partnera bądź partnerkę jego brzmieniem. Odpowiedź na erotyczne zaloty udzieli poduszka z nadrukowanymi po obu stronach słowami – „dzisiaj tak”/”dzisiaj nie”. Z szacunku dla poczucia estetyki czytelników przemilczę bardziej pikantne pomysły.
Jest taka grupa prezentów, która w niektórych wzbudzi ryk podekscytowanego podziwu, natomiast w innych – ziewnięcie znudzenia i sceptyzm, gdyż znają je już od kilku lat z aukcji na ebay’u. Furorę robią kubki zmieniające kolor pod wpływem temperatury. Po wlaniu do nich wrzątku – czerń staje się bielą, a sekretne, nadrukowane wyznanie wychodzi na światło dzienne. Pech, jeśli ukochana osoba postanowi uparcie nalać sobie coli z lodówki, zamiast sączyć gorącą herbatę, a w myślach będzie się zastanawiać, co ma symbolizować żałobna barwa.
Kolejny bajer to aluminiowa puszka pełna nawozu i nasionek róży. Zamiast biegać po zatłoczonych kwiaciarniach, można zlecić, aby ambitna dziewczyna sama wyhodowała sobie romantyczny badyl. Efekt pąku ma ukazać się po 10 dniach, ale wydaję mi się, że przez taki czas wyrosnąć może jedynie rzeżucha. Prawdziwy hicior wśród żałosnych gadżetów to Gadający Pilot. Wydany w wersji dla kobiety i mężczyzny, wyposażony w 33 funkcję. Urządzenie głosem lektora przekaże Twojej partnerce komendy: „podaj piwo!”, „idz do mamusi”, a ukochanemu rozkaże: „Posprzątaj mieszkanie” i „oddaj wypłatę”.
Nie od dziś wiadomo, że przez żołądek do serca mężczyzny i do fałdek u kobiety. Od kiedy wydawać by się mogło nieśmiertelne czekoladowe bomboniery przeszły do walentynkowego lamusa – prym wiodą lizaki stylizowane na genitalia, fotokrówki i bukiety z czekoladowych penisów. Miejsce porcelanowych słoników na meblościance przejmują samochody, motocykle, szpilki, róże i łyżeczki wykonane z czekolady. Wśród ofert internetowych sklepów znaleźć można kakaowy zestaw narzędzi dla majsterkowicza czy „żelki wacusie" . Jednak prawdziwy łakociowy koszmarek to drewniana skrzyneczka kojarząca się z praktykami voodoo. W środku truflowe słodkości, a wszędzie – na wieczku, pod wieczkiem a nawet na papierkach czekoladek – zdjęcia lubego, który zerka badawczo na pochłaniane przez nas kalorie.
Biorąc pod uwagę powyższą listę i spekulacje, że Polacy wydadzą na walentynki około 2miliardów złotych, nie dziwi fakt, że świętego Walentego uznaje się za patrona chorób umysłowych i nerwowych :)