Wygląda na to, że największym hitem ostatnich miesięcy w Polsce jest protestowanie. Kto żyw czuje się w obowiązku protestować przeciwko prześladowaniu chrześcijan. Trzeba oddać nam wierzącym sprawiedliwość, że jesteśmy w tych zawodach w ścisłej czołówce. Chrześcijanie protestują przede wszystkim przeciwko temu, że inni nie chcą być… chrześcijanami. Mógłby taki ateista iść do kościoła, uklęknąć, chlapnąć się wodą święconą i przykładnie ucałować stułę księdza proboszcza. Nic by mu się przecież z tego powodu nie stało. A on uparcie mówi – nie, że jest wolny i nawet złośliwie cytuje Pismo św., że jest stworzony do wolności. I co z takim zrobić? No, na szczęście są tacy, co wiedzą co zrobić z tymi wszystkimi masonami, pedałami, żydami (z małej litery), liberałami i dziennikarzami pewnej gazety i pewnej stacji telewizyjnej. Pan Bóg nierychliwy ale sprawiedliwy powiadają i zacierają rączki w nadziei, że doczekają tej sprawiedliwości, a wtedy to oni im pokażą. Póki co trzeba protestować. Protestuje więc kardynał i wikary, o pomniejszych biskupach nie wspominając. Protestuje poseł i autorytet moralny, pan prezes i pewien dyrektor. Protestuje matka karmiąca, której wraże siły chcą zakazać karmienia dzieci polską piersią i protestuje babcia z parasolką. Już widzą się oni wszyscy na arenie starożytnego cyrku. Stado wygłodniałych i ryczących lwów krąży wokół nich, tłum krzyczy „ave cezar”, a ten z kamienną, sadystyczną, szatańsko wykrzywioną twarzą (właściwe podkreślić), wilczymi oczyma ogarniając arenę, kieruje kciuk do dołu. Chmury się rozstępują, niebiańska orkiestra i chóry intonują:” Niech aniołowie zaprowadzą cię do raju…” I nagle klops. Słoneczko świeci, smaczny obiadek na stole a w telewizorze urocza celebrytka zachęca do kupienia „ numer jeden na świecie”. Niech to licho, wypadałoby wziąć się za jakąś trudną, pożyteczną pracę, eee to już lepiej zaprotestować.
No cóż nie będę „ściemniał”, złośliwość jest rozkoszą blogera, ale teraz już na poważnie. Jezus w czasie swojej działalności odbył zapewne tysiące spotkań z ludźmi, tłumaczył im swoją naukę o Królestwie niebieskim, uzdrawiał i pochylał się nad nimi z troską i miłością i tylko raz zaprotestował. Wziął wprawdzie sznur do ręki, ale nikogo nim nie uderzył. Bankierzy szybko pozbierali pieniądze, stoły wynieśli i tyle. Czy wobec tego mamy zrezygnować z protestowania? Ależ nie!
Ja Rafał protestuję, że wczoraj przez godzinę oglądałem bzdurny film, a mogłem w tym czasie przeczytać rozdział wspaniałej książki, zadzwonić do przyjaciela albo porozmawiać z chorym sąsiadem. Protestujmy my chrześcijanie przeciwko duszpasterstwu „jakoś to będzie”, protestujmy przeciwko świętemu spokojowi i świętemu lenistwu w wielu naszych parafiach. Protestujmy gdy w naszym otoczeniu komuś czynią krzywdę i zło, gdy w naszej obecności ktoś kłamie w „żywe oczy”. Protestujmy zło zwyciężając dobrem i prawdą , jak czynił to bł. Jerzy Popiełuszko i róbmy raban jak radzi kochany Franciszek, a może okaże się, że będzie tak jak z prześladowcami kobiety cudzołożnej” […] gdzież są co na cię skarżyli? Żaden cię nie potępił”
Jestem kustoszem (pracuję na Wydziale Nauk o Wychowaniu UŁ), a prywatnie miłośnikiem górskich wędrówek. Kiedyś, przez wiele lat wspierałem młodzież i narzeczonych w ich wędrówkach, może nie po górach, ale równie nieprzewidywalnych i ciekawych szlakach na drodze do sakramentu małżeństwa. Prowadziłem spotkania formacyjne. Czas ten pełen inspirujących rozmów i przemyśleń zaowocował upodobaniem do zgłębiania Pisma Świętego i poszukiwania coraz to wartościowszych sposobów na jego osobiste odczytywanie.