Większość ostatnich dwóch dni spędziłem między oglądaniem relacji z Kijowa w telewizji, a śledzeniem informacji o protestach w różnych częściach Internetu. Zszokowany, patrzyłem na rosnącą błyskawicznie liczbę zabitych, słuchałem dramatycznych wyznań lekarzy i sanitariuszy. Drżałem, gdy opowiadali o ciałach przeszytych kulami tych, którzy powinni bronić obywateli. Zdawało mi się, że jestem świadkiem zła tak absolutnego, że jego ocena nie jest kwestią poglądów, ale zwykłego człowieczeństwa.
Tym tragicznym wydarzeniom towarzyszyły także podnoszące na duchu. Polscy parlamentarzyści oklaskujący premiera, gdy ten mówił, że winę za przemoc na Ukrainie ponosi wyłącznie władza, okazali jedność, której próżno było szukać wśród polityków w ostatnich miesiącach, a może i latach. Podobne deklaracje wciąż płyną ze strony przywódców największych państw świata. Jedynie Rosja zdaje się inaczej postrzegać rzeczywistość, ale do tego zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Na portalach społecznościowych ludzie masowo zakładają inicjatywy pomocowe i prostymi gestami wyrażają swoją solidarność z Ukraińcami. Gdy obserwowałem te reakcje, zdawało mi się, że cały świat zjednoczył się w odpowiedzi na ludzką krzywdę.
Kto lepiej niż Polacy powinien rozumieć sytuację naszych wschodnich sąsiadów? Kto może solidaryzować się z protestującymi, którzy giną na rozkaz władzy, jak nie naród, który w 1981 roku sam przeżył śmierć strajkujących górników? Zdawało mi się, że otwartość na tych, którzy chcą wyrwać ojczyznę okradającym ją politykom, powinna być dla nas naturalna i oczywista.
Niestety zdawało mi się tylko do chwili, gdy rozejrzałem się w Internecie trochę szerzej. A tam pod każdym pięknym gestem solidarności pełno jest komentarzy ludzi nazywających się patriotami, a często chrześcijanami. A w komentarzach tych znaleźć można fragmenty takie jak: „niech się wybijają” czy „niech się zabijają pajace”. Nie brakuje też przywoływania rzezi wołyńskiej dokonanej w latach 1943-1944 przez Ukraińską Powstańczą Armię, a nawet powstania Chmielnickiego z XVII wieku. Setki ludzi nazywają protestujących banderowcami i przekonują, że Ukraina nie jest godna tego, by Polacy ją wspierali.
W historii Polaków i Ukraińców nie brakuje momentów trudnych i bolesnych. Nie brakuje ludzkich nieszczęść, przelanej krwi i nienawiści. Łączy nas też jednak wspólna przeszłość nie tylko ta dawna, gdy przez kilkaset lat stanowiliśmy jedno państwo. Polska jako pierwsza uznała niepodległość Ukrainy w 1991 roku, a Solidarność była główną inspiracją dla pomarańczowej rewolucji w roku 2004. Tym bardziej teraz powinniśmy pokazywać Ukraińcom nasze wsparcie, bo wiemy jak liczyliśmy na nie jeszcze trzydzieści lat temu, gdy to my walczyliśmy o niezawisłość. Kilka tygodni temu, podczas konferencji w Monachium Laurent Fabius, szef francuskiej dyplomacji, powiedział bardzo mądre słowa: „Niedaleko stąd tysiące ludzi stoją na mrozie i domagają się jednej rzeczy: być bliżej Europy. Musimy zasłużyć na te nadzieje, które są w nas pokładane”.
Przede wszystkim jednak warto spojrzeć na słowa tego, który jest prawdziwą Wolnością. W księdze Jeremiesza (Jr 22,16) czytamy:
Występował w obronie uciśnionego i ubogiego –
wtedy powodziło mu się dobrze.
Czy nie znaczy to: znać Mnie – wyrocznia Pana.
Natomiast św. Jan Ewangelista (1 J 3,16-17) pisze:
Po tym poznaliśmy miłość,
że On oddał za nas życie swoje.
My także winniśmy oddawać życie za braci.
Jeśliby ktoś posiadał majętność tego świata i widział,
że brat jego cierpi niedostatek,
a zamknął przed nim swe serce,
jak może trwać w nim miłość Boga?
Pomagajmy więc naszym braciom Ukraińcom. Możemy zrobić to materialnie – w całym kraju trwają akcje i zbiórki. Ważne jest także symboliczne okazanie swojej troski. Zapalmy dziś o 20:00 świece w naszych oknach. A przede wszystkim módlmy się! Za tych, którzy zginęli, za tych, którzy wciąż są na Majdanie, ale i za rządzących oraz podległe im siły porządkowe.
Ale zbaw mnie od nienawiści
Ocal mnie od pogardy, Panie.
Ceremoniarz liturgiczny, dziennikarz, informatyk, bibliofil. Na co dzień zajmuję się dbaniem o piękno liturgii, formacją służby liturgicznej i przygotowywaniem młodzieży do sakramentu bierzmowania. Publikuję w serwisach Poltergeist (kultura) oraz Przedmurze (Kościół).
Trudno znaleźć dziedzinę, którą się nie interesuję: od teologii i filozofii, przez prawo, politykę, literaturę i astronomię, aż po informatykę i matematykę. Wolny czas spędzam przy późnych nocnych rozmowach, książkach (najchętniej fantastycznych), dobrych rockowych brzmieniach i grach komputerowych.