Wtorek, 22 stycznia 2019 roku. Świat obiega informacja o tak zwanych „shortlist”. Amerykańska Akademia Sztuki i Wiedzy Filmowej opublikowała listę kandydatów do Oscara. Jak spodziewało się wielu z nas, wśród nich znalazła się rodzima „Zimna Wojna” w reżyserii Pawła Pawlikowskiego. 24 lutego, ekranizacja ta ma szansę pokonać poważnych rywali takich jak „Roma”, czy „Faworyta” i podkreślić potencjał polskiego kina wygrywając aż trzy nominacje: „najlepszy film nieanglojęzyczny”, „najlepsze zdjęcia”, „najlepszy reżyser”.
Polskie produkcje filmowe oraz ich twórcy nie raz mieli okazję pojawić się na scenach międzynarodowych, a szczególnie na tych amerykańskich. Wielokrotnie mogliśmy być dumni z reprezentantów Polski, którym przyznano nagrody takie jak Oscar, czy Złota Palma. Era sukcesów na hollywoodzkiej scenie zapoczątkowana była jeszcze za czasów kina niemego, kiedy widzowie zakochali się w Poli Negri, czyli Apolonii Chalupiec. Mijały lata. O polskim kinie za Oceanem było głośniej lub ciszej a nie każda nominacja kończyła się zdobyciem nagrody.
Jednak rok 2018 wydał owoc o nazwie „Zimna Wojna”. Owoc, który niewątpliwie przeżywa teraz okres swojego rozkwitu. Co jakiś czas media informują widzów o przyznanych nominacjach i nagrodach dla właśnie tego obrazu. Został on nominowany do „Złotych Lwów”, „Critics’ Choice”, a na swoim koncie ma już pięć nagród Europejskiej Akademii Filmowej za najlepszy scenariusz, film, montaż, reżysera oraz aktorkę pierwszoplanową. Premiery „Zimnej Wojny” odbywały się podczas krajowych festiwali filmowych. Jednak ta światowa miała miejsce na Konkursie Głównym 71. Festiwalu Filmowego w Cannes. Projekcja zakończyła się długą owacją publiczności i zachwytem cenionych ekspertów z dziedziny filmu. „Ojciec” produkcji – Paweł Pawlikowski był wielokrotnie doceniany poza granicami Polski. W 2015 roku został laureatem Oscara za film „Ida”. To także wielokrotny zdobywca brytyjskiej nagrody BAFTA (Brytyjska Akademia Sztuk Filmowych i Telewizyjnych). Autorem zdjęć „Zimnej Wojny” jest również nominowany do Oscara, Łukasz Żal. Produkcja zaczęła się kilka lat temu. Film kręcono w Polsce, Francji, Berlinie oraz Jugosławii. W rolach głównych Joanna Kulig, wcielająca się w postać Zuli Lichoń i Tomasz Kot jako Wiktor Warski. Towarzyszą im Agata Kulesza oraz Borys Szyc.
O czym właściwie opowiada polski faworyt do światowych nagród filmowych ? Jest to historia dwójki artystów – Zuli – początkującej piosenkarki, tancerki i Wiktora, który stoi po drugiej stronie teatralnej kurtyny i tworzy muzykę. Łączy ich trudna miłość, bo jest pełna sprzeczności. Bohaterzy kochają się i nie znoszą. Odchodzą od siebie i wracają. Realizacja ich kariery zawodowej nie może być niezależna. Możliwości są ograniczone. Ogromną rolę gra tu aspekt wydarzeń historycznych, czyli okres, jak sam tytuł wskazuje – zimnej wojny. Mimo, że Pawlikowski podkreśla skupienie się na przedstawieniu historii jego rodziców, nie zapomina on o folklorze, ukazując stroje, tańce ludowe, czy pieśni takie jak „Dwa serduszka”.
Od czasu premiery zagraniczne media nie szczędzą pozytywnych opinii nie tylko o samym filmie, ale o Joannie Kulig. „The Guardian” ,”ELLE”, „Vanity Fair”, czy „Vogue” śmiało wyrażają zachwyt nad polskim obrazem i grą aktorską. Ich zainteresowanie nie gaśnie, a Kulig okrzyknięta „europejską Jennifer Lawrence” dumnie reprezentuje nasz kraj. „Zimna Wojna” już przyniosła polskiej kinematografii wiele sukcesów. Może właśnie 24 lutego zapewni jej trwały renesans ?
Mam na imię Agnieszka. Jestem studentką III roku filologii angielskiej, stosowanej z hiszpańskim, której marzenie o zawodowym pisaniu od lat nie daje spokoju. Zaczynam „stawać na palcach” i łapię możliwości „za kostki”.