LOADING

Type to search

O Atlasie Chmur, czyli szkoda, że księża nie są filmowcami

Magdalena Pawlica 25 października 2013
Share

Cloud-AtlasNie tak dawno zafundowałem sobie ucztę, której głównym daniem był „Atlas Chmur” – wybitny, moim zdaniem, film braci Wachowskich. Mówiąc o uczcie miałem na myśli zarówno doznania, jak i czas potrzebny na jego obejrzenie. Całość trwa ponad 2,5 godziny. Wycięcie sobie takiej ilości czasu z domowych obowiązków zasługuje na miano uczty. Nie ma sensu tego filmu oglądać w biegu czy po kawałku. To byłaby profanacja godna przydrożnego baru. Twórcy bardzo długo budują nastrój, a bez jego wpływu film staje się bezładną plątaniną kilku wątków.

 

Amerykańska produkcja z dużym budżetem stara się ponad wszystko być uniwersalna. Wszak chodzi o biznes, zatem żadna grupa odbiorców nie powinna czuć się urażona. Tak jest i tym razem. Uczucia i myśli wyrażane w filmie są tak uniwersalne, że podpisze się pod nimi pewnie wielu ludzi z różnych nacji, kultur i religii. Pod czaszką plącze mi się klika zdań i scen, które pasują do mojego postrzegania świata, które, z racji katolickiego wychowania, poruszają czułe struny mej duszy.

– O naturze każdego nieśmiertelnego istnienia decydują nasze słowa i czyny. Tu pewnie Chrześcijanin wciśnie hamulec – krzycząc, że nieśmiertelność mamy od Boga i nasze słowa i czyny tego nie zmienią. Nie można jednak się nie zgodzić, że o NATURZE tegoż istnienia, czyli tego GDZIE będziemy po śmierci decydują nasze działania. I jesteśmy w domu. Wszak nie mówi się źle o zmarłych, a gdy kogoś wspominamy, mówimy przecież, że on żyje tam i patrzy na nas z góry (czytaj: z nieba). Czy ktoś przyznaje się do tego, że ktoś wzywa go z piekła? A jeżeli już, to po chwili słyszy propozycję kontaktu z lekarzem.

– Od łona do grobu jesteśmy związani z innymi. Każdy zły i dobry uczynek rodzi naszą przyszłość. Przyznam, że jestem gorącym zwolennikiem „efektu motyla”. Wielu zgodzi się pewnie z tym, że obdarowani uśmiechem na początku dnia potrafimy przeżyć go lepiej. Jeżeli lubisz i dajesz się lubić, masz dobry wpływ na innych. Czy to zgodnie z naukami Chrystusa? Mam nadzieję, że tak, bo trafia do mnie argumentacja mówiąca, iż nasze dzisiejsze drobne uczynki (i nie tylko dobre) mogą mieć niebagatelne znaczenie nawet za kilkadziesiąt lat. Kto z nas może sobie przypomnieć babcię, która robiła najlepszy na świcie kogel-mogel? Kto ma takie wspomnienia – wie o czym mówię.

– Miłość trwa także po śmierci, śmierć jest zaledwie bramą, która się otwiera, gdy inna zamyka. Gdy te słowa padają w filmie, jesteśmy myślami tak daleko od murów kościoła, jak to tylko możliwe. Nie chcę zdradzać szczegółów, aby nie psuć doznań tym, którzy być może obejrzą ten film. A jednak słowa te sprawiają, że wczuwając się w postaci filmu naprawdę wierzymy, że tak jest. A gdy mówi to ksiądz z ambony?

– Prawda warta jest ofiary z życia. Gdybym pozostał(a) w ukryciu, ukryta byłaby także prawda. Chyba najbardziej wzruszająca scena, gdy dziewczyna poświęca życie tylko dlatego, żeby ogłosić światu prawdę. A po wielu latach jej przesłanie przetrwało. Chyba najbardziej dojmujący przykład kojarzący się z życiem Jezusa na ziemi.

– Gdy nic nie zrobisz – to tak, jakbyś zabił! Te słowa (dosłownie było trochę inaczej) padają w filmie dwa razy. Chrześcijanie mają tu swoją przypowieść o Samarytaninie, którą pewnie każdy zna lub przynajmniej kojarzy. A ja przytoczę przykład sprzed paru dni:

„Dostaliśmy informację, że w szałasie w lesie mieszka mężczyzna, któremu odpadły odmrożone zimą stopy. Kiedy na miejscu okazało się, że to prawda, byliśmy zaszokowani – przyznaje w rozmowie z „Gazetą” Stanisław Surmaj, komendant Straży Miejskiej w Goleniowie. Szokującą informację przekazała strażnikom w środę telefonicznie jakaś kobieta. Powiedziała, że podsłuchała na przystanku autobusowym rozmowę. Ktoś zauważył wyczołgującego się z szałasu chorego mężczyznę. Strażnicy postanowili sprawdzić wiadomość. Okazało się, że w zagajniku za cmentarzem w Goleniowie zamieszkało dwóch bezdomnych. Jeden rzeczywiście stracił obie stopy”.

(Cytat z portalu Gazeta.pl z 23.10.2013 r.)

Pomijam funkcję straży miejskiej, która, jak znam życie, niedaleko tego cmentarza stoi z fotoradarem. Mamy październik, a człowiekowi stopy odpadły pewnie ponad pół roku temu! Ludzie! Gdyby ta kobiecina nie podsłuchała rozmowy, to on w dalszym ciągu byłby tam tkwił! Wiem, wiem. Najłatwiej moralizować. Z drugiej strony często człowiek robiący coś w dobrej wierze sam później ma problemy. Znam przypadek, gdy próba interwencji w sprawie jednego z nauczycieli skończyła się w sądzie, do którego ten człowiek miał czelność pozywać wszystkich, którzy mają do niego zastrzeżenia. Z drugiej jednak strony…

Ludzie! Nasza wiara jest prosta! Bóg zwrócił się z nią do prostaczków, Bóg pobłogosławił ubogich duchem, urodził się w stajni, a jego pierwszymi gośćmi byli pasterze! Bóg powiedział, że dopóki nie będziemy jak te dzieci – nie wejdziemy do Jego Królestwa. Patrzmy na potrzebujących dookoła, mówmy do siebie prostymi słowami. I na Boga! Reagujmy! Inaczej będziemy jak ta miedź brzęcząca.

Może zamiast kilku lekcji religii pozwólmy młodzieży obejrzeć Atlas Chmur? Wiele prawd, wskazujących jak być człowiekiem, jest tam pokazanych w sposób prosty, jak przystało na hollywoodzkie kino. A od bycia człowiekiem do bycia Chrześcijaninem jest już naprawdę niedaleko. Może ten film powinni obejrzeć nasi kaznodzieje? Szkoda, że nie są filmowcami.

Poprzedni artykuł

Leave a Reply