Wydaje Ci się, że masz powołanie? Wydaje Ci się, że Wierzysz tak mocno, że mógłbyś tą wiarą obdarowywać innych? Wierzysz w moc sakramentów. Wierzysz, w to wszystko, co dzieje się na Bożym Ołtarzu?
Mama, babcia, ciocie, wszyscy otaczający Cię ludzie mówią: „on będzie księdzem”. Widzą, być może, to, z jaką gorliwością służysz przy Bożym Ołtarzu jako ministrant. Ty sam już odliczasz dni do matury, by móc ją jak najszybciej zdać i zacząć nowy etap życia. Etap, którego uwieńczeniem będzie sakrament Kapłaństwa. A później już nie będzie więcej etapów. To ostatni. Następna będzie śmierć.
Wydaje Ci się, że masz powołanie?
Nie masz.
Tak, nie masz powołania.
Masz kilkanaście lat. Może jesteś w liceum, może w gimnazjum. Myślisz sobie – „ja niczego już nie potrzebuję, przecież będę księdzem, przecież od lat, wszyscy naokoło mi tak mówią, nie wyobrażam się w innej roli”?
Ja Ci mówię – nie będziesz. A nawet jeśli nim zostaniesz – będziesz nieszczęśliwy.
Zmierzasz ku dorosłości i masz takie plany? Odrzuć je. Pomyśl o czymś innym. Znajdź sobie inne zainteresowania. Idź do normalnej pracy. Idź na normalne studia. Myślisz, że nie masz innych zainteresowań? Mylisz się. Coś na pewno znajdziesz. Idź i studiuj. Walcz o każdy semestr. Męcz się w trakcie każdej z sesji, ale nie myśl o niczym innym. Zrób chociaż licencjat. Zasmakuj w życiu studenckim. Poimprezuj. Namawiam Cię do złego? Co złego jest w rozsądnej imprezie? Bądź odpowiedzialny. Baw się odpowiedzialnie. Pokaż, że jesteś odpowiedzialnym młodym człowiekiem, że potrafisz o siebie zadbać.
Poszedłeś jednak do pracy? To pracuj z zaangażowaniem. Wykonuj swoje zadania najlepiej jak potrafisz. Ciesz się każdym dniem. Każdego miesiąca ciesz się z uzyskanej zapłaty za swoją ciężką fizyczną pracę. Zauważ, że nic nie przychodzi Ci łatwo. Każda złotówka, to ciężki wysiłek fizyczny i psychiczny. Każde zakupy, to oddawanie tego, co dostałeś za ciężkie godziny Twojego życia. Każdy wydany grosz, to Twoje życie. Żyj odpowiedzialnie. Doceniaj to co masz i zauważ, jak Ciężko Ci to przychodzi.
Myślisz, że życie samotne, jest Ci wskazane? Nieprawda.
Rozglądaj się za Kobietą swojego życia. Próbuj sobie zjednać kogoś, kto byłby Ci bliski.
Nie wychodzi Ci? Trudno, takie jest życie.
Spróbowałeś tego? Skończyłeś studia? Zapracowałeś sobie na pierwszy samochód, być może odłożyłeś troszkę pieniędzy? Wiesz jakie ciężkie jest „normalne” życie? Masz dwadzieścia parę lat i nadal w Tobie krąży „ta myśl”?
Udało Ci się przez te lata zrobić coś dobrego? Bawiłeś się rozsądnie, dbałeś o bezpieczeństwo swoje i innych? Byłeś odpowiedzialny? Potrafiłeś zadbać o swoje towarzystwo, powiedzieć „stop”, gdy imprezowy towarzysz zaczął robić coś głupiego?
Ok. Może jesteś gotowy. Pomyśl. Daj „tej myśli” dojrzeć. Nie zważaj na to, że „będziesz stary”, kiedy będziesz przyjmował święcenia.
Nie będziesz stary. Będziesz dojrzały. Twoje powołanie będzie wtedy – być może – prawdziwe na tyle, że stając za Chrystusowym Ołtarzem będziesz prawdziwym Pasterzem i Przewodnikiem Stada.
Głosząc Ewangelię będziesz miał dostęp do doświadczeń, o których Twoi koledzy, którzy poszli do Seminarium z „braku innych perspektyw”, nie mieli pojęcia.
Skoro potrafiłeś być odpowiedzialnym w tak prostych rzeczach. Jeśli troszczyłeś się o wszystko i o wszystkich. Zdobędziesz szacunek do pieniądza. Pieniądze, które teraz będziesz posiadał, będą krwawicą Twoich wiernych. Każda ofiara, to czyjaś ciężka praca. Czyjeś wyrzeczenia, które Ty będziesz musiał docenić. Nie będziesz mógł ich sprzeniewierzyć. Tobie przyjdą one dość łatwo. Ale ich ofiarodawca musiał za nie oddać dużą część siebie.
Jeśli to rozumiesz, być może będziesz dobrym duszpasterzem.
Albo dobrym Ojcem i Mężem!
Kto wie, może nie podejmiesz tej decyzji? Staniesz się zwykłym-niezwykłym Katolikiem? Będziesz bronił swojej rodziny i właśnie w niej krzewił Bożą Ewangelię?
…
Dziś w mojej Parafii przeżywano tzw. Niedzielę Powołaniową. Był Diakon i kleryk drugiego roku.
Tak ich obserwowałem. Słuchałem czytania w wykonaniu Kleryka, słuchałem homilii głoszonej przez Diakona. Patrzyłem na ich smutne postawy. Tak… smutne postawy. Oni byli smutni. Być może pobożni, ale zupełnie w nich nie było „tego błysku”. Zupełnie nie czerpali radości z tego, co robią.
Słuchałem ich, ich głosu i nie był to „księżowski” ton. To są jeszcze dzieciaki!
Kleryk, miał ogromną wadę wymowy, problem z czytaniem. Homilia Diakona – zupełnie bez polotu. Zupełnie. Do tego młody ksiądz odprawiający mszę, mówiący tonem jakby… ciężko to określić…
Jestem młody, ale znam struktury kościelne od środka. Znam wiele historii, które nie powinny się wydarzyć. Wiele sytuacji, w które trudno uwierzyć. Obserwuję kolejnych wikarych i kleryków i mogę spokojnie podpisać się pod słowami mądrzejszych ode mnie, że „Seminarium zaczęło być szkołą zawodową dla Prezbiterów”. Ci chłopacy są może i „w porządku”, niektórzy nawet inteligentni, ale brak im tej tzw. „życiowej mądrości”. Oni się po prostu nie nadają by „to robić”.
I nie wmawiajcie mi, że „świat się zmienia”!
Dobrze wiem o czym mówię, bo pewnie będąc na ich miejscu, byłbym na ostatniej prostej do Kapłaństwa. I wiem jakie „życiowe doświadczenie” sam mógłbym przekazać wiernym: żadne.
Dlatego, chłopcze, jeśli to czytasz, jesteś pobożny i wszyscy naokoło mówią Ci, że nadajesz się na Księdza. Nie – nie nadajesz się. Nie idź tą drogą. Pożyj troszkę, popatrz na świat z normalnej perspektywy i rozważ te decyzję za kilka lat.
Bo inaczej tacy pyszałkowie jak ja, będą się podśmiechiwać podczas Twoich kazań i opisywać je w sieci.
Benedyktyni czy kameduli jak mają chętnego do wstąpienia mówią mu „przyjdź za rok”. Jestem za tym, żeby w seminarium był staż w szpitalu (sprzątanie kup, sików, flegmy, rzygowin) i rok w zakonie kontemplacyjnym (wstawanie 3.30 rano), duży odsiew by był.