LOADING

Type to search

Ile jesteś w stanie wybaczyć?

Magdalena Pawlica 20 lutego 2014
Share

Bohaterka książki „Ocalona, aby mówić” – Immaculee Ilibagiza, właśnie przed takim problemem stanęła. Historia, którą opisuje jest jej osobistym dramatem.

 

Immaculee wychowywała się w szczęśliwej rodzinie w południowej Ruandzie. Miała kochającą się rodzinę. Jej mama Rose była nauczycielką. Podobnie jak jej ojciec Leonard – cieszący się w lokalnej społeczności wielkim autorytetem. Bracia – Aimable, Damascene i Vianney – młodzieńcy oddani rodzicom oraz mający swoje pasje, zdolni w nauce, radośni, młodzi.

 

Był poranek 7 kwietnia 1994 roku. Jeszcze tego nie wiedzieliśmy, ale ludobójstwo już się rozpoczęło”.

 

Narastające od dłuższego czasu napięcia między plemieniem Tutsi a plemieniem Hutu, które dodatkowo były eskalowane przez ówczesny rząd Ruandy, doprowadziły do rzezi przypominającej holokaust II wojny światowej. W przeciągu kilku miesięcy doszło do wymordowania w Ruandzie ponad miliona osób. Ofiarami przemocy stali się Tutsi. Immaculee i jej rodzina również należeli do tego plemienia. Rodzice Immaculee i dwóch jej braci – Damascene i Vianney, zostali zamordowani w brutalny sposób przez członków plemienia Hutu. Byli to ich sąsiedzi oraz dawni przyjaciele.

Immaculee przeżyła dzięki pomocy miejscowego pastora. Wraz z sześcioma pozostałymi kobietami ukrywała się w malutkiej łazience o wymiarach metr dwadzieścia na metr. Dom pastora był wielokrotnie przeszukiwany. Wstrząsający jest fragment, gdy oprawcy byli tuż za ścianą. Nie da się tego inaczej opisać niż przytaczając słowa Immaculee: „Słyszałam, jak mordercy wołają mnie po imieniu. Byli po drugiej stronie ściany, oddzieleni ode mnie niespełna calową warstwa cementu i drewna. Ich glosy brzmiały zimno, twardo, zawzięcie.

 

– Ona tutaj jest… Przecież wiemy, że jest gdzieś tu… Znajdźcie ją, znajdźcie Immaculee!  – Głosów było wiele, wielu morderców. Mogłam zobaczyć ich w myślach: moi dawni znajomi i sąsiedzi, ci, którzy niegdyś witali mnie z miłością i serdecznością, a którzy teraz przeczesywali dom z włóczniami i maczetami w ręku, wykrzykując moje imię.

 

– Zabiłem już 399 karaluchów – mówił jeden z nich – Immaculee będzie 400. Co za okrągła liczba!”.

 

Takich wstrząsających opisów, gdy łzy same cisną się człowiekowi do oczu, jest w tej książce wiele. Po przeczytaniu jej jednak wiem, że rozgrywający się dramat w Ruandzie i losy Immaculee mogą być lekcją dla wszystkich ludzi.

 

Ta książka to taka instrukcja wybaczania. Skąd Immaculee wzięła siłę, by przetrwać ten dramat? Jest tylko jedna odpowiedź – JEZUS. Czytając tą książkę ma się wrażenie, że jest On obecny na każdej jej stronie. Immaculee przeżyła dramat ludobójstwa –  „Ocalona, aby mówić”… o Jezusie.

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

Leave a Reply