Najważniejsze myśli przychodzą do mej głowy…podczas kasowania klientów. Zwykła, rutynowa czynność, a ile wniosków i myśli ze sobą niesie. Było ich wiele, jednak jedna jest szczególna: zmiana swojego życia na lepsze. Teraz postanowiłam postawić znaczące kroki, by ta zmiana zaistniała.
W poniedziałek pojechałam do Wrocławia, by dowiedzieć się czegoś o podyplomowych studiach teologiczno-katechetycznych. Jestem magistrem teologii już od pięciu lat. Przez ten czas pracy szukałam wszędzie. Niestety, znalezienie pracy po teologii bez kwalifikacji pedagogicznych jest baaaardzo trudne. Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie że to prawie niemożliwe. Kierunek interdyscyplinarny, ale drzwi pozamykane wszędzie. Cały czas tylko: nie, nie i nie.
„Nie, ponieważ nikogo takiego nie szukamy”, „Nie, ponieważ pani nie ma doświadczenia”, „Nie, nic mi o tym nie wiadomo. O niczym nie wiem”- takie i podobne teksty słyszałam, gdziekolwiek poszłam. Załamka gwarantowana. Po tylu doświadczeniach, można się poddać i już więcej nie próbować. Czekać na to, co przyniesie życie. Jednak czas ma to do siebie i płynie dość szybko i nie bardzo można sobie pozwolić na czekanie, na przysłowiową gwiazdkę z nieba.
Miniony rok 2017 okazał się być tym przełomowym. W końcu dostałam pracę. Najpierw w sklepie mięsnym,a potem w niewielkim markecie poza miastem. No cóż…komuś moja praca się nie podobała i po kilku dniach DO WIDZENIA. W jednym i drugim przypadku. Nawet nie dano mi szansy popracować do końca miesiąca. Mimo tych trudnych doświadczeń w sercu zaczęło kiełkować pragnienie o byciu katechetką. Skoro handel nie jest łaskawy, to w takim razie trzeba powrócić do źródła. I ta myśl okazała się być najlepszą. Jest silna jak nić chirurgiczna. Mimo upływu lat, wciąż wraca i nie daje o sobie zapomnieć. Jest niczym bumerang, który raz rzucony, z pewnością wróci.
I zrobiło się teraz małe świadectwo o trudach w poszukiwaniu swojego miejsca. Ale zdaję sobie sprawę, że nie jestem sama z tym problemem. Oprócz mnie jest jeszcze dużo młodych osób, które jak ja muszą zmierzyć się z różnymi trudami, by odnaleźć swoje szczęście. Takie osoby, to prekariusze. Jednak bycie prekariuszem nie oznacza, że jestem życiowym nieudacznikiem. Prekariusz to osoba, której życie potoczyło się nie tak, jak chciała i zamierzała. Drogi życiowe są kręte i prowadzą w różne dziwne miejsca. Nie w takie, jakie byśmy chcieli.
Święty Papież Jan Paweł II w którymś ze swoich przemówień do młodzieży, powiedział słowa, które warto zapamiętać: „Nigdy nie jest za późno, by zacząć od nowa. Żeby pójść inną drogą i jeszcze raz spróbować. Nigdy nie jest za późno, by na stacji złych zdarzeń złapać pociąg ostatni i pojechać do marzeń”.
Wielka mądrość jest zawarta w tych słowach. Mogą być one oparciem w trudnych momentach. Jeszcze wszystko może się zmienić. Jeszcze odnajdziesz szczęście, o które walczysz. Cała naprzód !!!!