Na wstępie (choć nie jest to może zbyt dobry zabieg marketingowy) odpowiem na pytanie zawarte w tytule: oczywiście, uważam że mogą i są. Współcześnie zresztą zgodzi się ze mną większość przytomnych umysłowo wierzących. Ba, uważam nawet, że niewierzący mogą być lepszymi ludźmi niż my wierzący i całkiem często są, co wnioskuję po kilku dobrych znajomych, osobach ode mnie zdecydowanie szczodrzej wyposażonych w cnoty i moralny kręgosłup.
Ad rem… pytanie z tytułu mimo wszystko wcale nie jest idiotyczne. W średniowieczu była to zresztą bardzo ważna kwestia filozoficzna, którą częściowo może rozwiązuje Akwinata, ale moim zdaniem nie do końca. Skoro bowiem Jezus mówi nam na kartach Ewangelii, że „tylko Pan Bóg jest dobry”, to znaczy, że my sami i nasze czyny dobre mogą być jedynie wtedy, gdy to Bóg w nas mieszka i przez nas działa. Jak zatem jest możliwe, aby niewierzący, a zatem Boga do serca nieprzyjmujący mogą dobrze czynić? Ze czyny ich często wyglądają na dobre, to jest jasne, ale jakże mogą naprawdę być dobre, te osoby i te czyny? Jest to pytanie szczere i wynikające z potrzeby zrozumienia, skąd się bierze ludzka nadzwyczajna szlachetność, szczególnie tam, gdzie wcale jej nie oczekujemy. Zaskakuje nas ona i kompletnie onieśmiela, a z perspektywy wiary pytamy: skąd Boże Twoje światło w człowieku, który Ciebie nie przyjmuje? Odpowiedzi nie ma, średniowieczna kwestia wcale nie jest rozwiązana, mimo naszych długich dyskusji z mężem na temat stworzenia człowieka na obraz i podobieństwo, światła rozumu naturalnego i działania Ducha Świętego. Dla mnie to tajemnica przed którą muszę chylić czoło.
Dlaczego w tytule jest ś.p. Barbara Skarga? To ona właśnie zmusiła mnie do powyższych rozmyślań. Szukając lektury trochę jednak filozoficznej, ale za to lżejszej na ostatnie tygodnie ciąży trafiłam na wywiad rzekę „Innego końca świata nie będzie”. Historię życia Skargi i jej dorobek filozoficzny z grubsza znałam i bardzo ją podziwiałam. Lektura jednak przeszła moje najśmielsze oczekiwania. Filozoficznie bardzo ją cenię, chociaż w poglądach nie do końca się zgadzamy, okazuje się jednak, że Skarga jeszcze więcej może nas nauczyć własnym życiem i postawą wobec świata. Ta kobieta spędziła 10 lat w sowieckich łagrach za działalność w AK. Potem wróciła do komunistycznej Polski i mimo możliwości wyjazdu do Francji, mimo niedopuszczenia jej do studentów – pracowała tu.. Można jeszcze wiele tu napisać, choćby że w pełni zasłużyła na wszystkie odznaczenia, które otrzymała już w wolnej Polsce. A ja chciałam pokazać dwie rzeczy, których można się nauczyć od Skargi i które wielu z nas katolików i rzekomych patriotów powinno dobrze wiedzieć, a nie wie..
1. Zapytana czego nauczyło ją 10 lat w łagrach, w potwornych warunkach i wśród różnych, często niebezpiecznych ludzi, mówi: „Przede wszystkim szczególnego stosunku do ludzi, rozumiejącego i współczującego – nie potępiającego. Dlatego mściw0ść, którą przesiąkniete są nasze czasy, szczególnie w polityce i w stosunku do historii, jest dla mnie nie do pojęcia. Ludzie są tak różni, mają tak różne losy…”
2. Zapytana co podobało jej się w komunistycznej Polsce (w której czuła się obco), mówi: „Nie mogę powiedzieć, żebym oceniała tę rzeczywistość w stu procentach negatywnie. Nie byliśmy wolni, nie było niepodległości, była Polska kierowana i rządzona z Moskwy. Ale jednocześnie coś się w tej Polsce zmieniło na korzyść w stosunkach społecznych. Wcześniej było niemożliwe, żeby Stasie (gosposia) siadła razem z nami do stołu. A tutaj była jak domownik. Resztki feudalizmu zniknęły. Mnie się to podobało, byłam za równością społeczną. Nauczyłam się żyć z prostymi ludźmi i już wydawało mi się niemożliwe, żeby być panienką z dawnych czasów.”
Pokora, prostota, miłosierdzie i miłość bliźniego. Podstawowe sprawy, zupełnie nie lansowane wśród naszych liderów. Wyróżniające, zdaje się, tych naprawdę wielkich…. Polecam cały wywiad, to kopalnia życiowej mądrości.
Katoliczka. Z wykształcenia filozof, politolog i etyk, doktorantka w Katedrze Etyki UŁ. Prywatnie żona Gorana, luteranina i teologa, mama małego Ilji.
518716 240077i always enjoy to do weblog hopping and i stumbled upon your weblog .”~; 616847
Dobre pytanie :) Filozoficznie kryteria są bardzo różne, prawda? Ale istnieje, w moim mniemaniu, katalog dobrych czynów, na który przystałoby większość filozofów i zwyczajnych ludzi… w końcu w języku potocznym słowo „dobro” jest jakoś tam zrozumiałe.
Natomiast ja się zastanawiałam nad perspektywą wiary i wtedy czyny dobre to te które są takie ze względu na Królestwo Boże. Można by to kryterium rozwijać w nieskończoność, bo w teologii mamy i dekalog i przykazanie miłości i prawo naturalne i łaskę.. Więc może w skrócie byłoby tak: czyny dobre to takie które Bogu się podobają. A skąd wiemy jakie to są czyny? Głowi się teologia, ale jest też Katechizm i Prawo Kanoniczne, więc co nieco wiemy.
mam takie pytanie(a): jak oceniać czy czyny są dobre? w jaki sposób odróżnić te dobre od tych złych? biorąc od uwagę różnorodność osób czytających Twojego bloga…